Thursday, 31 October 2013

Missha Time Revolution The First Treatment Essence



Mam jeszcze niemalże połowę butelki Secret Key....ale nie mogłam się opanować :)


Kiedy Secret Key jest bardziej alkoholowy, Missha pachnie wywietrzałym białym winem...bardzo delikatnie :) 
Wchłania się podobnie jak Secret Key i nie pozostawia tłustego "osadu" (jak to nawać?) na skórze :)
Czyli wchłania się absilutnie po kilku minutach i nawilża w sam raz, przygotowując skórę do aplikacji kremu.



Znosi serum OST całkiem przyzwoicie z ślimakiem na dokładkę.
Skóra się nie przetłuszcza w nocy :)

Zobaczmy skład: 


....ładny :)

 ....co do działania...recenzja  za jakieś 2 tygodnie  :) 


Update 15/11/13:  Wchłania się dłużej niż SecretKey....trzeba odczekać kilka minut zanim można przystąpić do aplikacji kremu. Czy to dobrze czy zle? Nie wiem...w sumie, może dobrze gdyż dłużej skóra jest nawilżona, nie trzeba się spieszyć.
Z Secret Key nie zdarzyło mi się by popiekł w oczy...z Missha zdarza się to dośc często, ale pieczenie jest delikatne ;)
Wydaje mi się że Missha zostawia delikatny film na twarzy...który potem znika. Woda ta jest nadal ultra lekka ale bardziej nawilżająca od SecretKey.
Wydaje mi się też że bardziej rozjaśnia i rozświetla skórę od cudownej wody SecretKey. 
Odkąd używam tych specyfików....3-4 miesiące(?) ilość piegów na mojej twarzy zredukowała się o 40%...czyli obie działają rozjaśniająco.... w kombinacji z BB z SPF 50+ na codzień. Samo BB nie daje takich efektów, bo używałam tych samych BB przez ponad rok i piegów przybywało.... wnioskuję  w związku z tym że to te wody odpowiadają za tak dramatyczną zmianę w wyglądzie skóry twarzy :) 

Wednesday, 30 October 2013

Innisfree Jeju Volcanic Pore Cleansing Foam



Z "glinką" wulkaniczną Jeju.
Może jest sproszkowana i wybielona, bo na jedno użycie przypada jakies 4-5 brązowych grudek? :)
Grudki są duże i się rozpuszczają.
Nie jest to krem do mycia twarzy o właściwościach peelingujących.



Pachnie zwykle, kosmetzycznie. Ładnie, gładko się pieni i dobrze myje ....ale makijażu nie zmywa, tutaj musimy pomóc sobie z sensibio albo olejem przed umyciem twarzy.

Lekko ściąga skórę, ale nie tak mocno jak History of Whoo Brightening Cleansing Foam.
W porównaniu do polskich żeli i kremów do mycia twarzy... będzie sciągał jak cholera :) Jeśli przywykłaś do koreańskich kremów do mycia twarzy, ten okaże się być zbawieniem.



Co do działania....by nie skłamać ani nie przedobrzyć... zaskoczona jestem skutecznością tego czegoś co pozostaje na skórze kilkanaście sekund a potem spływa z wodą.
Moja skóra ma niemalże 32 lata, od roku nie palę a paliłam ponad 10 lat...i wyobraź sobie moje pory.
Krem ten w ciągu miesiąca skurczył je o dobre 30%... i jest z dnia na dzień lepiej, szczególnie na moim nosie. To co zostało i siedzi głęboko nadal wymaga oczyszczania a pory w których "to" siedzi też się skurczyły i zdecydowanie mniej "tego" w nich siedzi. 

Że sprawia iż czarne kropki znikają z nosa, już faktem oczywistym....podobnie działał krem do mycia twarzy w ciemno-niebieskim opakowaniu Clean & Clear...ten jednak śmierdział mocno mentolem i nie kurczył porów... a Jeju daje rady z czarnymi kropkami i powiększonymi porami.
Powolutku, ale daje rady :) Wpleciony w codzienną rutynę mycia twarzy, czas ten zleci szybko....

Btw. myję nim twarz tylko raz dziennie, wieczorem... z rana przemywam tylko wodą różaną. 


Jestem bardzo zadowolona z zakupu :)

Serdecznie polecam. 






Mizon Black Snail All in One Cream


Zużywam 2 opakowanie, a kolejne 2 czekają w pogotowiu :) 
To dobry znak :)

Za co go tak bardzo lubię?
Za bogatszy  od klasycznej wersji skład z mnóstwem ekstraktów roślinnych. 

Za to jak łatwo się wchłania i za to że można nakładać go warstwowo ...a i tak się wchłonie ;)
Za to że budzę się z fajnie nawilżoną skórą bez tłustej warstwy kremu na czole.
Za to, że jest bezzapachowy.
i sprawdza się pod makijaż!


Poniżej wizualne prównanie wersji czarnej z klasyczną :)




Podsumowując, konsystencją i właściwościami nawilżającymi jest niemalże identyczny z klasyczną wersją.
Minimalnie, tak minimalnie że z biedą zauważalnie, ale jednak ciut lepiej nawilżający.

Preferuję go przed klasyczną wersją z uwagi na bogatszy skład...co teoretycznie powinno sprawić, że zadziała lepiej. Drastycznych zmian w wyglądzie skóry jednak nie zauważam.... w końcu głownym jego celem jest nawilżanie i regeneracja.

Co do regeneracji...pomaga po peelingach, maltretowaniu skóry twarzy i nosa rożnorakimi  metalowymi akcesoriami i maskami peel-off. Krostki goją się zaskakującym tempie. 


Czarny ślimak pozwala utrzymać moją skórę w kondycji niemalże doskonałej...jak na mój wiek.
O czymś takim jak przesuszone placki skóry na twarzy, odkąd zaczęłam przygodę z ślimakami, dawno zapomniałam.

Zimą jednak, skóra moja zaczyna domagać się więcej.....a że ślimak fajnie się wchłania, bez problemu mogę doładować serum albo krem na dokładkę.

Polecam!








Hada Labo Ultimate Moisturizing Cleansing Oil


Pobił Sulwhasoo? A może dorównał... ?
 Nie... :( 

Nie wiem co się dzieje...nie zmieniam kosmetyków używanych do makijażu, od lat jedno a to samo...no może BB się zmienia, ale tusze, cienie, liner bez zmian...a mimo tego i ten olej średnio sobie z nimi radzi.
Tak właściwie, to głównym problemem jest tusz...i to nie jakiś super trwały, a zwykły, tani Maybelline Lash Stiletto w klasycznej wersji. Hada labo rozpuszcza tusz na końcówkach rzęs, problem pojawia się z nasadą... resztę kolorówki rozpuszcza bez problemu.
Może moje rzęsy jakieś ekstra-chłonne się zrobiły?
Nic no.... pierwszym etapem pozostaje znowu Sensibio....albo zakup kolejnej flaszki Sulwhasoo.


Skład: EthylHexyl Palmitate, Tryethylhexanoin, Sorbeth-30 Tetraisostearate, PEG-20 Glyceryl Triisostearate,Olea Europaea Fruit Oil, Water, Dextril Palmitate/Ethylhexanoate, BHT, Simmondsia Chirensis Seed Oil, Sodium Acetylated Hyaluronate, Hydroxypropyl-trimonium Hyaluronate 

Nie zawiera oleju mineralnego, za co należy mu się plus.

Zaczyna mi łazić po głowie  powrót do Shiseido Perfect Oil na oleju mineralnym....ten to dawał rady....

Hada Labo w konsystencji - bardzo ciekły, szybko spływa z rąk... i przypomina oleje do demakijażu na bazie oleju mineralnego.




Niemalże bezzapachowy, z lekką chemiczną nutką.

Czy polecam.... nie wiem, trudno stwierdzić...
Osobiście nie jestem zadowolona z tego jak radzi sobie z tuszem do rzęs....a to najważniejsza i najtrudniejsza część makijażu do zmycia....


Update 02/05/2014

Po kilku miesiącach mam ochotę go wyrzucić.
 Zmywa puder, cienie, liner....nie rusza tuszu do rzęs.
To tyle na ten temat.....