Friday 31 May 2013

Hesh MIX: Amla + Maka + Kapoor Kachli

Czytając recenzje pudrów na Helfach,  podłapałam pomysł jednej z recenzentek i postanowiłam pobawić się w mieszanie.

Wybrór padł na: Amla - bo lubię i ufam, Maka czyt. eclipta alba - bo wierzę i Kapoor Kachli - bo miał dobre recenzje online :)


eclipta alba - władca włosów


 ...to to podobno pewna odmiana imbiru



agrest :D


Pudry wymieszałam, na oko, w następujących proporcjach z wodą:
3/4 Maka
1/4 Kapoor Kachli
1/4 Amla

Aplikacja: Najpierw wymieszałam je w miseczce - wyszła pasta, ale po nałożeniu pierwszej porcji na głowę doszłam do wniosku że pasta jest za gęsta, jakby wysychała natychmiastowo na skórze głowy co uniemożliwiło wmasowanie jej w skórę głowy. Przelałam pastę do butelki z aplikatorem, dolałam wody i ta dam! Aplikuje się jak farba do włosów Khadi...ale i tak ciężko ją wmasować w skórę głowy, gdyż pudry są dość grubo zmielone. Są to pudry, może grubo zmielone ale nie ma w nich gałązek czy innych dodatków.

Nie założyłam rękawiczek i gorąco tego żałuję!
Zafarbowało mi skórki wokół paznokci, skórę na rękach.. nie da się tego zmyć, wyszczotkować. Ręce mam teraz poszarzałe, skórki zafarbowane na ciemno-szary kolor.


Trzymałam na głowie ok. 50 min.

Niby nie barwi włosów. W moim przypadku  mieszanka zmieniła mi kolor. Z średniego brązu z rudawym refleksem na szary brąz z rudawym refleksem. Tego akurat nie chciałam.
Ale przyciemniła odrosty - nawet mąż skomplementował.


ALE są puszyste, błyszczące, jest ich zdecydowanie więcej!
Przy rozczesywaniu pomogłam sobie odżywką Aubrey Organics NuStyle...ale mimo tego, po rozczesaniu, na grzebieniu została okazała ilość włosów. Mam nadzieję że kolejnym razem będzie ich mniej.

Zmywa się ok, w tym celu użyłam szamponu z amlą Hesh.

Moje włosy pachną słodko, kwaśnie, kadzidlanie, ziemnie i ziołowo - lubię.

Pytanie:  co zafarbowało mi włosy? Kapoor Kachli? Amla?

Dzień po użyciu odżywki:  obudziłam się z włosami matowymi, bez blasku...ale zachowały objętość, są bardziej sprężyste.
 Pachną delikatnie, indyjsko - bardzo ładnie.






Aubrey Organics NuStyle Organic Detangler and Shine Booster





 Odżywka, nabłyszczacz i "zmiękczać"  do włosów w jednym. Seria NuStyle przeznaczona do stylizacji. 


Ułatwia nieco rozczesywanie - chocia nie rozwiązuje problemu zupełnie.
Dodaje nieco objętości ale bez rewelacji.
Nabłyszcza - żalenie od humoru i kondycji włosów. I tutaj się rozwinę z wypowiedzią...
Mam włosy jakby przesuszone - wydaje mi się, bez blasku. Bardzo ciężko znaleźć mi coś co przy każdym użyciu nabłyszczy i nawilży. Stosując silikony - słynne jedwabie, wiem że na 100% osiągnę efekt nabłyszczenia - to jednak kosztem objętości ;) W przypadku preparatów cone-free, każdy dzień jest inny. Czasami moje włosy wyglądają bardzo ładnie...czasami mam siano na głowie - stosując te same kosmetyki.
NuStyle Booster jest kolejnym takim kosmetykiem który raz zadziała, raz nie. Jeśli nabłyszczy to tymczasowo, gdyż rankiem włosy znowu są matowe, bez blasku.

 Zdecydowanie nie obciąża włosów - idealny kosmetyk do włosów przetłuszczających się.
Pachnie hydrolatem oczarowym - ładnie!

Ma dwa mankamenty tylko. Pierwszym jest wydajność. Na włosy długie do połowy pleców zużywam min. 10 psików. W takim tempie bardzo szybko mi się skończy. Dwa użycia i znikła 1/10 butelki.


Drugi mankament: alkohol nie jest rzeczą którą chcemy zobaczyć w składzie jakiego kolwiek kosmetyku, a już szczególnie kosmetyku do włosów.  

Ingredients: Aqua, Alcohol Denat. (38B, Lavender*), Aloe Barbadensis (Aloe) Leaf Juice*, Oenothera Biennis (Evening Primrose) Oil*, Chenopodium Quinoa Seed Extract*, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Peel Oil*, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil*, Citrus Aurantifolia (Lime) Oil*, Eucalyptus Globulus Leaf Oil*.


Ocena: 6/10

Hesh haul - prochy i szampony indyjskie



Jak zwykle, na ratunek wypadającym włosom.
Od ponad 10 lat... po prostu nie potrafię sobie tego wytłumaczyć.  Zaczęło się od "narkozy" znieczulenia ogólnego...i trwa do po dzień dzisiejszy. Tak przypuszczam, że od narkozy. Uwagę zwróciła mi pani obsługująca sklep z ziołami i kosmetykami naturalnymi do którego poszłam wydać wydać kolejną z rzędu stówkę. Przeszłam niemalże cały asortyment..jedyna rzecz której nie próbowałam w operacji ratowania włosów to transplantacja włosów i Vichy :D Dlaczego nie Vichy? Bo nie im wierzę, nie potrafię się przełamać i wydać tyle kasy na chemię która powinna być w drogeriach...szczęściarze dostali się do aptek i na tym trzepią kasę.Vichy zawitało kilka razy u mnie w domu, na półce mojej mamy...i po dzień dzień dzisiejszy chodzi za mną zjełczały zapach  okrutnie drogiego kremu tegoż producenta. Raz nawet skusiłam się na coś dla siebie - podkład i krem w jednym - Normaderm; nie dość że absolutnie nie dopasowany kolorystycznie, to jeszcze tak mnie uczulił, że hej! No wode termalna maja ok, ale to na tyle...Avene jest lepsza ;)
Napad na sklep indyjski online.
Tanio! Maka za 80p, to jakięs nie całe 5 zł. Pozostałe prochy max. 10 zł.
I dwa szampony podpatrzone na Helfach...
Dużego wyboru nie mieli, ale conajmniej dostałam to czego chciałam....szampony były na dokładkę.
Paczka kosztowała mnie £18 

Dziś pierwsza kuracja:  mix z amla, maka  i kapoor kachli



Thursday 30 May 2013

Marhaba Rose Petal Water


 Indyjska woda różana... nie sądziłam że znajdę coś takiego w sklepie z indyjską żywnościa.
Nie ukrywam że wzięłam co mieli na półce... ;)

Tak samo dobra jak hydrolat różany z mazideł, może zapach jest drobinkę intensywniejszy.
Przepięknie odświeża skórę twarzy i pozytywnie wpływa na włosy. Pomaga trochę w rozplątywaniu...o ile nie mamy super twardej wody.
Podobno odmładza, redukuje zmarszczki. 
Ja używam jej jako tonik, mgiełka, odżywka.
Kosmetyk all in one.

Tylko woda różana, nic więcej nie ma w składzie.

Producent oferuje 2 wersje - jedna w postaci gotowej mgiełki o słabszym stężeniu , do użycia na skórę , a druga - do gotowania, którą trzeba dozować ostrożniej...oczywiście ta nie nadaje się do użycia na skórę (znacznie wyższe stężenie). 



Ocena: 10/10 (zużyłam 6 butelek ....i nadal używam)




Z wodą różaną można przygotować maskę pysznych indyjskich deserów i słodyczy. Jednym z najprostszych  w przygotowaniu z łatwo dostępnymi składnikami jest Kheer - pudding ryżowy.

Potrzebujemy ryż długoziarnisty, posiekane orzechy pistacjowe + migdały, szafran, mleko zwykłe i mlego skondensowane... i oczywiście wodę różaną. 
Ryż moczymy w ciepłej wodzie, po czym  jak już zmięknie, rozdrabiamy go na drobne kawałeczki - można kupić gotowy już rozdrobniony ryż w sklepach indyjskich. Gotujemy go na mleku z szafranem i wodą różaną (dozować po jednej małej łyżeczce i wedle smaku). Ryż powinien mieć konsystencję papki która po  zupełnym wystygnięciu zachowuje konsystencję papki. Ja słodzę mlekiem skondensowanym...można cukrem, ale z mlekiem skondensowanym smakuje bardziej autentycznie. Mleko skondensowane nalezy do podstawowych składników w kuchni indyjskiej -  w sekcji słodyczy i wypieków. Gotowy pudding posypujemy orzechami; orzechy można też od razu wymieszać z wszystkim. 


Jest jeszcze jedna genialna słodycz  z wodą różaną a zwie się: Gulab Jamun
Są to kulki przygotowane z ciasta podobnego do naszej babki piaskowej, moczone w syropie z karmelizowanego cukru i wody różanej. Przepyszne!
Indyjskie słodycze są okrutnie słodkie :)

Monday 27 May 2013

Khadi Bhringraj Herbal Hair Oil


Kolejny olej do włosów o niezbyt przyjemnym zapachu ;) Pachnie skiśniętą amlą...ale zapach na szczęście nie jest tak intensywny jak Sesy albo Dabur Amla.
Tego trzeba wstrząsnąć przed użyciem - producent wmieszał w olej jakiś tajemniczy czarny proszek - chyba eclipta alba.



Olej ten bazuje na oleju słonecznikowym.

Active Ingredients: Helianthus Annuus (Sunflower Oil) · Emblica Officinalis (Amla) · Eclipta Alba (Bringaraj) · Bacopa monniera (Brahmi) · Nardostachys jatamansi (Jatamansi) · Cyperus rotundus (Nagarmootha) · Symplocos racemosa (Lodhra) · Terminalia chebula (Haritaki) · Terminalia belerica (Bahera) · Azadirachta indica (Neem) · Sesamum indicum (Sesame) · Lawsonia inermis (Henna) · Cinnamomum camphora (Camphor) · Prunus Amygdalus Dulcis (Almond Oil) · Tocopherol (Vitamin E)

Jest znacznie droższy od produktów indyjskich.
Ale czy lepszy?

Jak na razie użyłam go tylko raz i szczerze mówiąc, nie jest jakiś spektakularny.
Dlaczego zatem taki drogi? 
Może dlatego że przeciwieństwie do Dabur Amla, który zawiera okazałe ilości oleju mineralnego, ten jest 100% natury - bazą jest olej słonecznikowy .....dlaczego zatem a nie sięga Daburowi pięt?


Nie zauważyłam by moje włosy były nawilżone i zyskały na objętości jak to się dzieje po Dabur Amla.
Włosy po 1 użyciu wyglądały normalnie, jak po umyciu starym dobrym szamponem - zero dodatkowych efektów. Wiesz, trzymając ten olej na włosach przez dobre 5h, wiadomo że oczekujesz jakiejś zmiany, pozytywnego efektu końcowego ...a tutaj nic.

Moje włosy są reguły bez blasku, falowane - czasami sie prostują, długie do połowy pleców.
Są bardzo cienkie, tak podczas czesania się rwią. Końcówki z reguły ok. Wypadają mi nagminnie. Każde mycie i czesanie kończy się kłębkiem włosów, w dodatku mam ich mało. Dodam jeszcze że mam tu bardzo twardą wodę więc zainstalowałam filter do wody w prysznicu...co trochę polepszyło jej jakość, ale nadal nie jest idealna.



1 użycie: 5h na włosach, zmywane łopianowym szamponem Farmony 2x. Włosy były tak poplątane, że musiałam na dolną część położyć nieco odżywki by je w ogóle rozczesać - użyła odżywki by za dużo nie porozrywać w trakcie rozczesywania.
Kolejnego dnia włosy oklapły, szybko się przetłuściły.

2 użycie (po 2 dniach przerwy):  3h na włosach. Zmywane 2x szamponem Farmony. Nie używałam tym razem odżywki.
Włosy z biedą udało mi się rozczesać, strasznie dużo powyrywałam. Woda różana która zwykle pomaga rozplątać mi włosy w tym przypadku nie pomogła. Koszmar.
Kolejnego dnia  - mam jakby więcej włosów. Nawet ciutkę się  błyszczą. Nie wyglądają na przetłuszczone a nawet deszcz nie zdołał zmniejszyć ich objętości.


3 użycie po kolenych 2 dniach przerwy. No muszę powiedzieć, że zaczyna mi się podobać olej. Włosy są giętkie, błyszczące, jakby odżyły..jakby ich ciutkę więcej. Nie przetłuszczają się tak szybko...zwykle po 2 dniach muszę już umyć - tak, nie lubię myć często włosów gdyż im to nie służy (szczególnie z tak twardą wodą).
Nie odnotowałam zmniejszenia ilości wypadających włosów, ale ogółem różnica JEST zauważalna.
Zrobię podobną sesję z Dabur Amla i Sesą, wtedy porównam raz jeszcze.
 Zastanawiam się czy przypadkiem nie spaprałam eksperymentu psikając włosy nowym "rozplątywaczem" Aubrey Organics - psikane na suche włosy.
W każdym bądź razie - olej strasznie plącze włosy, ten minus pozostaje bez zmian.

Kurację przerywam w celu zaaplikowania prochów Hesh (amla, maka, kapoor)

...tbc

Napiszę znowu update za jakiś czas. 
Zobaczymy jak się sprawdzi po kilku kuracjach.

EDIT: Podsumowując, bardzo fajna kuracja odżywcza i nabłyszczająca, stosowana pomiędzy kuracją mieszanką pudrów do włosów Hesh. Zdrowsza alternatywa dla Dabur Amla... droższa, ale za to bez oleju mineralnego.
Jeśli olej do włosów, to tylko ten :)






Khahi Herbal Hair Colour




 Jest to jedyna farba do włosów o której napiszę, gdyż tylko tej  od ponad 3 lat używam. Wcześniej używałam farb Venita - w proszku, a potem w kremie. O ile farby w proszku miaływ miarę fajny skład, wersja w kremie zawierała już utleniacze i inną chemię. Khadi jest lepsze z 2 powodów - 100% naturalne i nie śmierdzi. Wersja w proszku - bo tylko taką Khadi oferuje - jest trochę bardziej uciążliwa  od kremów do farbowania włosów, ale mając pod ręką odpowiedni aplikator aplikacja nie sprawia problemów.
Odpowiedni aplikator - mam na myśli buteleczkę jak do aplikacji zwykłej farby do włosów z przedłużoną nasadką.

Ingredients (INCI): Indigofera Tinctoria (Indigo) - Lawsonia Inermis (Henna) - Emblica Officinalis (Amla) - Eclipta Alba (Bhringaraj) - Azadirachta Indica (Neem)


Farbę trzymam na włosach ponad 2h. Im dłużej, tym lepiej w moim przypadku - uzyskuję ciemniejszy kolor. Czasami traktuję całe włosy a czasami tylko odrosty.
Farba ta obkleja włos i w związku z tym się ściera - radzę zatem omijać szampony przeciwłupieżowe i mocno oczyszczające. Oczywiście bardziej się ściera na czubku głowy niż całej długości włosów.
 Po zafarbowaniu włosów farbą Khadi, wiem,że nie mogę myć włosów przez kolejne 2-3 dni. Jest to czas w którym kolor ciemnieje. Nie oczekuj od tej farby efektu natychmiastowego - farba ta potrzebuje 3-4 dni na ściemnienie. Na początku odrosty są rude, jasne włoski wręcz żółte a potem, z biegiem czasu ciemnieją.

Jeśli ktoś ma włosy cienkie i ma ich mało, jak ja :) Ta farba doda im nieco objętości. Ale w przeciwieństwie do dziewczyn piszących recenzje farb Khadi na blogach, moje włosy nie są jakoś specjalnie błyszczące.
Blasku im nie dodaje i również nie wygładza - chyba że użyję odżywki od razu po.

Chciałabym jeszcze  dodać coś na temat okresu 2-3 dni w czasie którego używam czerwonego lakieru do paznokci. Muszę, gdyż dotykając włosy zbieram resztki farby pod paznokciami :D
Wygląda to strasznie. Mimo tego iż zmywam farbę przyzwoicie, z dużą ilością wody, zawsze się to dzieje.
Jeśli masz białą poście, polecam ułożyć ręcznik na poduszce bo może, ale nie musi zafarbować poduchy.
Farba na szczęście nie ścieka z głowy z potem. Poszłam drugiego dnia po farbowaniu na długą taneczną imprezę i mimo tego iż się spociłam,nic nie poleciało mi po czole ani karku.



Jest to najlepsza z farb do włosów jaką dotąd używałam. Dawno, dawno temu farbowałam L'orealem i Garnier. Raz wróciłam  do Garniera z ciekawości - wkurzyłam się ścierającym się kolorem khadi - i chciałam coś trwalszego...potem  przez ponad rok męczyłam się z odrostami i różnicą kolorów nie do zakamuflowania farbami naturalnymi.
Ten straszny rok już za mną i już nigdy więcej nie wrócę do chemii. Może chemia daje trwały kolor i nie sprawia problemów sama replikacja farby na odrosty...ale dla włosów cienkich ze skłonnością do wypadania nie jest zdrowym ani korzystnym rozwiązaniem.

Samą hennę odkryłam jakieś 15 lat temu...kiedy walcząc poraz x-ty z wypadaniem włosów, fryzjerka powiedziała spróbuj henny :) 

 W anglii cięzko ją kupić, ale przez amazon można sprowadzić z niemiec.
Używam koloru: orzechowy brąz. Naturalny, ciemno-brązowy (daleki od czarnego) z rudawymi refleksami.


Sunday 26 May 2013

Innisfree It's Real Manuka Honey Mask

Maseczka z miodem manuka...z miodem,czyli teoretycznie powinna rozjaśniać i koić skórę twarz..jak również likwidować obrzęki.
Producent obiecuje witalność i energię dla skóry.


Ta maska ma duże otwory na oczy (super!), usta, nos i jest szersza w stronę policzków- niemalże zachodzi mi na uszy :)
Wykonana jest z cieniutkiego papieru, który musiałam podrzeć w okolicach nosa by dopasować do mojej twarzy. 



Nakładanie maseczki jest dość problematyczne gdyż jest to papier.  Niby trzyma się przyzwoicie twarzy ale nie da się jej rozłożyć równomiernie - masa fałdek i bąbelków, których nie da sie "dokleić" do skóry. Czyli w tych miejscach, pod fałdkami, w bąbelkach, skóra zostanie słabiej nawilżona.

Maseczka jest nasączona bardzo wodnistym (niemalże wodą), przezroczystym serum i ilościowo - jest go w sam raz.
Po otwarciu opakowania uderzył mnie zapach przypominający spirytus wymieszany z miodem spadziowym...niestety nie mam składu i ciężko powiedzieć czy to alkohol w składzie, albo po prostu roztwór miodu z wodą kwiatową, jak producent obiecuje. 
Pachnie słodko, a po ułożeniu na twarzy zapach jest niemalże niewyczuwalny.

Efekt końcowy:

Serum wchłania się bardzo wolno - po 30 min maska nadal mokra, ba nawet pod nosem. Z uwagi na jego konsystencję, przypuszczałam że wchłonie się przyzwoicie. Niestety tak się nie stało. Twarz po wmasowaniu resztek serum jest klejąca i najchętniej człowiek by to zmył... po godzinie tak też zrobiłam.
Nawilżyła, ale po zmyciu serum z twarzy skóra była ściągnięta...czyli nie nawilżyła?

Uwaga: potencjalny zapychacz. Drugiego dnia niespodzianka na policzku i coś rośnie mi na czole.

Raczej nie polecam.


Saturday 25 May 2013

Nature Republic The First Mask Sheet

Whitening Functional Cosmetic
Obiecuje świeżą i rozjaśnioną skórę.

Kremowa emulsja która bardzo ładnie się wchłania. Maseczka idealna dla skóry mieszanej - lekka.
Niestety 20ml emulsji to trochę za mało...biorąc pod uwagę jakość i grubość samej maski.




Jeśli chodzi o samą maskę - przypomina karbowany, lepszej jakości papier toaletowy :) Nie żartuję, oczekiwałam czegoś jakościowo lepszego po Nature Republic i dlatego wzięłam az 4 sztuki :) Maska na szczęście się nie drze.
Rozmiarowo, trochę za krótka na czole, nie pokrywa całego nosa. Nie jest uniwersalna i przeznaczona raczej dla okrągłych twarzy. Otwory na oczy,usta wydają się być zbyt blisko siebie. 
Bardzo źle układa się na twarzy i z powodu niedostatku emulsji szybko wysycha.



Efekt końcowy: tutaj nie narzekam :) Świetnie się wchłania i wyczuwalnie napina skórę twarzy. Po wmasowaniu resztek emulsji w skórę, twarz się nie lepi; delikatny efekt mrowienia po ściągnięciu - z pewnością nie reakcja alergiczna. 
Wydaje mi się, że maska faktycznie rozświetla twarz. Przyglądając się jednak moim piegom - nie rozjaśnia.
Mimo tego, jestem zadowolona z efektu.Ta maska jest inna. 

Napiszę update po zużyciu pozostałych trzech opakowań.

Fajna emulsja, ale maska za mała i wykonana z kiepskiej jakości materiału.

Sesa Hair Oil



Sesa pachnie przyjemniej niż Dabur Amla, z wyrazną nutą cytrusową, ale  strasznie intensywnie...mimo tego, jest to kolejny zapach który toleruję ze względu na działanie kosmetyku :) 


Sesa ma też bogatszy, a wręcz imponujący skład, zawierając takie zioła jak:

Bhrungraj (Kesharaj) (Eclipta alba) - 3.00%w/v

Brahmi (Saraswati) (Centella asiatica) - 1.00%w/v

Chameli Pan (Chetika) (Jasminum officinale) - 1.00%w/v

Chanothi (Krishnala) (Abrus precatorius) - 0.50%w/v

Dhaturo (Mahamohi) (Dhatura metel) - 2.00%w/v

Elaychi (Sukshma) (Elettaria cardamomum) - 0.50%w/v

Gali Pan (Kalkeshi) (Indigofera tinctoria) - 1.00%w/v

Indravarna (Gavakshi) (Citrullus colocunthis) - 1.00%w/v

Jatamansi (Tapasvini) (Nardostachys jatamansi) - 0.50%w/v

Karanj Beej (Chirbilvak) (Pongamia glabra) - 0.50%w/v

Limbodi (Paribhadra) (Azadirachta indica) - 0.50%w/v

Mahendi Pan (Henna) (Lawsonia alba) - 0.50%w/v

Mandur (Sinhan) (Ferri peroxi dumrubrum) - 4.00%w/v

Rasvanti (Rasgarbh) (Berberis aristata) - 0.50%w/v

Trifala - 3.00%w/v

Akkal Kara (Anacyclus pyrethrum) - 0.50%w/v

Vaj (Acorus calamus) - 0.50%w/v

Yashti Madhu (Mulethi) (Glycyrrhiza glabra) - 0.50%w/v

Processed As Per TAIL PAK VIDHI With MILK- 10% v/v

Wheat Germ (Triticum aestivum) Oil (Godhuma tail) - 1.00%v/v

Lemon (Citrus medica) Oil (Nimbak tail) - 1.00%v/v

Nilibrungandi Oil - 8.00%v/v

Til (Sesamum indicum) Oil - 25.00%v/v

Sugandhit Dravya - 2.00%v/v

Coconut Oil Q. S. to 100%v/v



.....każdy znajdzie coś dla siebie :) Zadaniem oleju Sesa jest poprawa cyrkulacji kwi, dostarczenie witamin, zmniejszenie przetłuszczania się włosów, pogrubienie włosów i wzmocnienie samych  cebulek.
Olej jest twardy, trzeba podgrzać butelkę by wrócił do postaci płynnej.

Kończy mi się 3 butelka i kupię kolejną.
Działanie podobne do Dabur Amla ale cięzko mi stwierdzić czy lepszy. Z pewnością ma przyjemniejszy zapach :)

Polecam :) 


Bardzo chętnie przetestuję wersję mastermind i odżywki ...może wiecie gdzie kupić w Anglii?
Szczęsciary macie Helfy w Polsce ;)

Lush Veganese Conditioner



Jedna z nielicznych odżywek do włosów produkcji Lush'a, bez lanoliny...w związku z tym, idealny wybór dla osób z włosami szybko przetłuszczającymi się.
Można nakładac na skórę głowy.
Zmiękcza włosy i delikatnie, lekko odżywia. Ne obkleja włosa.
Nie jest zabardzo pomocna jeśli chodzi o rozczesywanie włosów po umyciu (mam włosy długie)...w tym celu stosuję wodę różaną :)



 Po prostu dobra, naturalna odżywka, która nie wyczaruje cudów na głowie, ale za to nawilży włosy na przyzwoitym poziomie, bez obciążania. 
Pachnie przyjemnie owocowo z wyraźną nutą cytrusową .... ale nie wyjątkowo.
Zużywam drugie  500ml...ale szukam czegoś mocniej nawilżającego
.
Zastanawiam się czy twarda woda może mieć wpływ na działanie tej odżywki..i prawdopodobnie ma - inna dzielnica miasta = inna woda i kosmetyki do włosów zaczynają działać zupełnie inaczej.
Gdybym nie była z niej zadowolona nie zużywałabym drugiej półlitrowej butli...ze zmianą mieszkania i dostawcy wody, muszę i dobrą odżywkę zmienić na coś innego.

Może i w tym przypadku Lush pomyśli kiedyś o pompce.




Ocena: 8/10

Quantitative Ingredients
Lavender Flower Infusion, Fresh Rosemary Infusion, Agar Agar Gel, Cetearyl Alcohol, Propylene Glycol, Cetearyl Alcohol & Sodium Lauryl Sulfate, Cetrimonium Bromide, Lemon Oil, Benzoin Resinoid, Fresh Organic Lemon Juice, *Citral, *Limonene, Perfume, Methylparaben

Dabur Amla Hair Oil




 Jedną z lepszych odżywek do włosów cienkich, skłonnych do wypadania i wypadających jakie miałam możliwość wypróbować są indyjskie oleje do włosów...w tym Dabur Amla.
Przeznaczony dla włosów indyjskich, grubych, czarnych, ale sprawdzi się również na włosach polskich ;)
Największym jego minusem jest zdecydowanie zapach który nie jest przyjemny..w opinii męża pachnie "sikami", ale dla mnie znośny. Zresztą jak przykryję czymś włosy to aż tak mocno go nie czuć ;)

Zużyłam kilka butelek i zawsze chętnie do niego wracam.



Amlę - indyjski agrest -  można również jeść. Do kupienia w indyjskich sklepach, z reguły w puszkach w syropie cukrowym. Mi nie smakuje, syrop i sam owoc za słodki. Znajdziemy ją również sproszkowaną w naturalnych suplementach.

Amla, stosowana regulanie, przyciemnia lekko włosy, więc tradycyjna wersja nie nadaje się do włosów blond. Nawilża włosy i wygładza. Stosowana regularnie znacznie wpływa na poprawę kondycji włosa dodając sprężystości i blasku. Niestety cała kuracja olejem jest dość czasochłonna. Po aplikacji, jestem zmuszona wąchać go przez kilka godzin. Trochę ciężko go zmyć  - myję włosy 2-3 razy.

Z doświadczenia wiem, że ma wpływ na wzrost włosów i sprawia że wypada ich mniej - o ile stosowany regularnie, ok 2 razy w tygodniu ...i to przez dłuższy okres czasu. Włosy stają się też grubsze.
W moim przypadku po każdej pojedyńczej kuracji - z dłuższymi odstępami czasu pomiędzy -  widzę że jest lepiej, mniej włosów zostaje na grzebieniu.


Polecam serdecznie :)


Ingredients: mineral oil (ups!), sesame oil, canola oil, peanut oil, coconut oil, extraxts of amla, fragrance, colouring agent, anti- oxidant TBHQ

Burt's Bees Lemon Butter Cuticle Cream



Cytrynowy krem do skórek który działa...działa lepiej niż Lush Lemony Flutter przeznaczony do skórek.
Używam w sytuacjach kryzysowych,na noc, kiedy już nie wiem co z sobą zrobić.
Raz tylko poszłam do kosmetyczki po "manicure"..było to ponad 10 lat temu. Powycinała za mocno, w związku z czym po dzień dzisiejszy walczę z zadziorami, przesuszonymi, pękającymi skórkami i oczywiście czerwonymi bliznami wokół paznokci. Szczerze mówiąc, nie wiem jak je wyleczyć. Używam zmiękczaczy, patyczków do odsuwania skórek, kremów nawilżających a nadal pękają :(
Z Burt's Bees już po pierwszej nocy skórki i skóra rąk są lepiej nawilżone...same zadziory potrzebują kilka dni. Kompletnie ich nie wyleczy, ale nawilży, zniweluje troszkę blizny i złagodzi skórę wokół paznokci.
Dodam że równie dobrze działa morelowy kremik w okrągłym pudełeczki Sally Hansen.
Używam dość dużej ilości zarówno na skórki jak i na skórę rąk.
Opakowanie malutkie ale dość wydajne.



Nie jest to produkt tani, ale skuteczny i dobrej jakości. Strasznie tłusty, tak że w moim przypadku nadaje się tylko do użycia na noc.
Pachnie rześko, cytrynowo.

Ocena: 10/10

Ingredients: prunus amygdalus dulcis (sweet almond) oil, cera alba (beeswax, cire d'abeille), citrus medica limonum (lemon) peel oil, tocopheryl acetate, theobroma cacao (cocoa) seed butter, euphorbia cerifera (candehlla) wax, beta-carotene, rosmarinus officinalis (rosemary) leaf extract, tocopherol, helianthus annuus (sunflower) seed oil, glycine soja (soybean) oil, canola oil (huile de colza), olus (vegetable oil, huile vegetale), limonene

Friday 24 May 2013

Faworyty z polskiej drogerii ;)

 Jesli kilka polskich kosmetyków z którymi nie potrafię się rozstać i zawsze mam ich mały zapas :)

Pierwszym z nich, który używam od 3-4 lat, jest Dax Cosmetics Yoskine Szafirowy Peeling Przeciwzmarszczowy. 


Nie wiem czy "przeciwzmarszczkowy", ale ściera obumarły naskórek z twarzy, że hej!
Ultra malutkie drobinki są tak skuteczne w ścieraniu, że peeling jest niemalże bolesny.Daje niesamowity, równomierny efekt wygładzenia twarzy który utrzymuje się bardzo bardzo długo.Nie udało mi się masować twarzy tym peelingiem dłużej niż 30 sekund...ale 30 sekund zupełnie wystarcza.
Oczyszcza fenomenalnie.
Stosuję raz na tydzień - dwa tygodnie. Stosowany zbyt często może wyrządzić krzywdę.



Jestem uzależniona od eye linerów...czarne muszą być. Było ich wiele - począwszy od tych najtańszych za kilka złotych, po Guerlain.  Wwygrał Pierre Rene Ink Eyeliner za 16 zł o ile się nie mylę.
Zużyłam w ciągu ostatnich lat jakieś 6 buteleczek.



Posiada aplikator z gąbeczką. Pierwsze kilka użyć są zawsze problematyczne gdyż gąbeczka jest trochę twarda, ale na szczęście mięknie z czasem. 
Liner utrzymuje się dzień i noc, przetrwa każdą imprezę bez bazy do cieni, na samym podkładzie.
Kolor czarny, nie wymaga z reguły poprawek. Genialny produkt i niesamowicie wydajny.


Przez kilka lat używałam kredek do brwi Golden Rose. Nie dlatego że były tanie a dlatego że znalazłam w ich palecie odcień brązu, który nie sprawiał że moje brwi wyglądały rudo. W moim przypadku to poważny problem :) Nie wiem za jaką sprawą, ale 95% odcieni brązu, zarówno w kredkach jak i cieniach wygląda na mojej twarzy rdzawo-rudo ...a na zdjęciach po prostu rudo.
Wyrzuciłam kredki  po zakupie korektora do brwi Delia Onyx...może nie powinnam, bo czasami muszę dołożyć koloru przy końcu brwi, ale summa sumarum - produkt niemalże idealny. 





Brwi nie wyglądają rudo a naturalnie. Żel ułatwia ich ułożenie...kredka wymagała wosku.
Nie rozmazuje się i utrzymuje od rana do wieczora.



Mimo tego iż mieszkam teraz za granicą, nie potrafię się rozstać z szamponami Farmony.
Zużywam butelkę za butelką i mimo różnych eksperymentów i szamponami organicznymi z znacznie wyższej półki cenowej...zawsze wracam do czarnej rzepy Seboravit i łopianowego Herbal Care.
Oczyszczają włosy, nie przetłuszczają skóry głowy, nie obklejają włosa...po prostu idealne.
Serdecznie polecam... 



 ..



Tony Moly The Oriental Gyeol Herbal Mask Sheet Elasticity







 Adenosine creates resilient skin.
Poria cocos extract and oriental medicine ingredients offer nutrition to skin to create energetic skin.
Soothes heated skin to create healthy skin.


Spaprałam, nie robiąc zdjęcia maseczki. Różni się znacznie od znanych maseczek Dermal.
Pierwsza różnica to sama maska - drobniutka siateczka która wręcz idealnie przylega do skóry. Niczym nie przypomina grubych bawełnianych mask Dermal. Jest niemalże przezroczysta po ułożeniu na twarzy...nie wyglądamy jak ninja ;)
Druga różnica: serum jest bardzo kremowe, białe. Jest go też bardzo dużo, więc można zafundować sobie dokładkę.
Zapach bardzo słabo wyczuwalny, trudny do określenia..mdły,ziołowy.

Efekt końcowy:

Skóra przyzwoicie nawilżona, lekko napięta ( przez nawilżenie). Zmarszczki spłycone...również za sprawą nawilżenia,przypuszczam. Twarz po zdjęciu maseczki i wmasowaniu resztek emulsji klejąca.
Zmian w kolorycie skóry po zdjęciu maski - brak :) Gdzieniegdzie czerwona plamka, brak rozjaśnienia, efektów specjalnych.
Efekt nawilżenia i napięcia utrzymuje się ponad 24h.
Fajna rzecz przed wielkim wyjściem. Nie zapycha.

Z rana skóra nadal pokryta cienką warstwą serum, czoło przetłuszczone jak zwykle.

Maseczka ta koszuje 3 razy więcej niż dermal a działa jak dermal. Nie zauważyłam różnicy.
Podoba  mi się sama maska i to jak przylega do skóry i to jak prezentuje się optycznie.


TesterKorea Haul 2

Od czasu do czasu fajnie zafundować sobie maskę po kąpieli.
Obok wulkanicznej Innisfree, zwykle sięgam po coś instant - tzw. sheet mask. Koreańskie maseczki, o ile trafimy na coś z fajnym składem pięknie nawilżają i ujędrniają skórę twarzy. Efektu ujędrnienia i nawilżenia może nie widać aż tak mocno na skórze młodej...za to u kobiet dojrzałych efekt jest zaskakujący.
Zwaliła mnie z nóg twarz mamy - 50 lat, która jest palaczem i nie ma zamiaru rzucić :)
Ma skórę suchą, cieniutką..i to nie zmarszczki dodają jej wieku a właśnie brak przyzwoitego nawilżenia skóry.
Po ściągnieciu takiej maski wyglądała 10 lat młodziej :) Niestety efekt nawilżenia nie utrzymywał się zbyt długo.. kilka dni, ale zawsze coś. Różnica przed i po jest powalająca.
Uzupełniłam zapasy masek, po przejściu kilkunastu masek producenta Dermal i My Secret Diary.





 Jedną już zużyłam, a była to :

Pozostałe to: 

Nature Republic The First - fermentowane drożdże 4x
Nature Republic Given By Nature  - Rice
TonyMoly  Natural Pulp Essence - Honey 
 TonyMoly  Natural Pulp Essence - Acerola
Innisfree It's Real - granat 
 Innisfree It's Real - manuka honey
 Innisfree It's Real - acai berry
Missha - Oriental MISA Yeohyon Firming Mask Sheet

Dodatkowo:
History of Whoo Wrinkle Essence 20x 1ml

Gratis:
Płatki do demakijażu Skinfood ...aż 5 opakowań, na zdjęciu jedno :) 

Thursday 23 May 2013

Lush The Olive Branch Shower Gel

 Ten żel pod prysznic nie pachnie oliwkami.... ma olej oliwkowy w składzie.Inspiracją dla  nazwy tego żelu, był dla kreatora utwór muzyczny... kosmetyk ten nie jest zatem na temat. Szkoda, bo ów temat skusił mnie do zakupu 500ml :) 
2-fazowy produkt,który koniecznie trzeba wstrząsnąć przed użyciem. Ku mojemu zaskoczeniu, żel pod prysznic nie jest żelem...jest bardzo wodnisty,co zdecydowanie utrudnia aplikację i sprawia że dużo się go marnuje. Słabo się pieni...ale to może dlatego że mam dość twardą wodę. Butelka powinna mieć pompkę...może kiedyś Lush o tym pomyśli :)



 Może nie pachnie oliwkami, ale za to gałązkami...cierpki, iskrzący ziołowy a zarazem ciepły, przytulny i niesamowicie relaksujący zapach. Polubią go miłośniczki zapachów drzewnych, ziołowych, kadzidlanych...polubią szczególnie mężczyźni...dla mnie to unisex. Skojarzenia: organiczna/naturalna, bardzo dobrej jakości woda kolońska, woda po goleniu.



Lubię jego skład, lubię zapach. Bardzo fajna "woda" pod prysznic... szkoda że nie żel pod prysznic. 
Producent twierdzi że sprawdzi się również jako szampon ...nie próbowałam.
Jak większość kosmetyków "myjących" Lush'a i ten ściąga dość mocno skórę.



Quantitative Ingredients
Vine Leaf Infusion, Water, Sodium Laureth Sulfate, Sodium Cocoamphoacetate, Fresh Mandarin Juice, Fair Trade Olive Oil, Perfume, Propylene Glycol, Bergamot Oil, Lemon Oil, Orange Flower Absolute, Mandarin Oil, Fine Sea Salt, *Limonene, *Linalool, Hydroxycitronellal, Colour 14700, Methylparaben


Ocena: 7/10 

Lush Celestial Face Cream

Zużyliśmy dobre 6 opakowań...ja podbieram, mąż używa regulanie do 2 razy dziennie. Nie mamy w Anglii dostępu do Humektana a w zasobach drogerii i aptek, po ponad roku szukania i eksperymentowania nie znalezliśmy niczego co by mogło Humektan zastąpić, albo co najmniej przypominać - wszystko ultra tłuste z parafiną i woskami.
Wizyta w sklepie Lush i kilka próbek rozwiązało nasz problem.

Celestial nawilża trochę lepiej niż humektan ale nie jest już tak uniwersalny - na wszystko nie można go stosować. Sprawuje się jednak bardzo dobrze w obrębie swojego pola działania - skóry twarzy.
Gorącym latem może być trochę za ciężki, ale jest to najlżejszy krem o prostym , zrozumiałym składzie, jaki udało nam się jak dotąd znaleźć.



Nie zapycha.
Nie migruje do oczu, nie podrażnia i z powodzeniem stosujemy go na okolice oczu i powieki.
Musi być przechowywany w lodówce, bo szybko się topi.
Pachnie delikatnie olejkiem migdałowym.

Ocena: 8/10

Quantitative Ingredients
Vanilla Water, Almond Oil, Almond Milk, Glycerine, Cocoa Butter, Fresh Dove Orchid Extract, Cetearyl Alcohol, Stearic Acid, Triethanolamine, Methylparaben, Propylparaben