Friday, 31 May 2013

Hesh haul - prochy i szampony indyjskie



Jak zwykle, na ratunek wypadającym włosom.
Od ponad 10 lat... po prostu nie potrafię sobie tego wytłumaczyć.  Zaczęło się od "narkozy" znieczulenia ogólnego...i trwa do po dzień dzisiejszy. Tak przypuszczam, że od narkozy. Uwagę zwróciła mi pani obsługująca sklep z ziołami i kosmetykami naturalnymi do którego poszłam wydać wydać kolejną z rzędu stówkę. Przeszłam niemalże cały asortyment..jedyna rzecz której nie próbowałam w operacji ratowania włosów to transplantacja włosów i Vichy :D Dlaczego nie Vichy? Bo nie im wierzę, nie potrafię się przełamać i wydać tyle kasy na chemię która powinna być w drogeriach...szczęściarze dostali się do aptek i na tym trzepią kasę.Vichy zawitało kilka razy u mnie w domu, na półce mojej mamy...i po dzień dzień dzisiejszy chodzi za mną zjełczały zapach  okrutnie drogiego kremu tegoż producenta. Raz nawet skusiłam się na coś dla siebie - podkład i krem w jednym - Normaderm; nie dość że absolutnie nie dopasowany kolorystycznie, to jeszcze tak mnie uczulił, że hej! No wode termalna maja ok, ale to na tyle...Avene jest lepsza ;)
Napad na sklep indyjski online.
Tanio! Maka za 80p, to jakięs nie całe 5 zł. Pozostałe prochy max. 10 zł.
I dwa szampony podpatrzone na Helfach...
Dużego wyboru nie mieli, ale conajmniej dostałam to czego chciałam....szampony były na dokładkę.
Paczka kosztowała mnie £18 

Dziś pierwsza kuracja:  mix z amla, maka  i kapoor kachli



No comments:

Post a Comment