Tuesday 11 June 2013

Innisfree It's Real Acai Berry Sheet Mask


Maska z tej samej serii co nietrafiona miodowa.
 Trochę się różni - esencja ma konsystencję kremową i jest stosunkowo gęsta. 


Maskę da się dociągnąć niemalże do uszu i układa się w miarę dobrze na twarzy, bez bąbelków i fałdek. Otwory na oczy są trochę za małe.
Ilość esencji wystarcza w sam raz.



Maska na twarzy nawet po 30 minutach nie wysycha.
Sama emulsja jest bardzo bogata i cięzka. Pewną część  produktu da się wmasować w skórę twarzy - wchłania się ładnie. Maska ma jednak w składzie coś olejowego co nie jest  w stanie się wchłonąć i to coś pozostaje na skórze pod postacią tłustego filmu... nie to wygląda zdrowo i mam wrażenie że moja skóra się pod tym dusi, zmieniając kolor na różowo-szary. Szczerze mówiąc, po ściągnięciu tej maski wyglądałam na bardziej zmęczoną niż przed jej zastosowaniem :)

Zmyłam resztki maski z twarzy po kilku godzinach i nałożyłam Sulwhasoo Overnight Treatment.
Sulwhasoo zawsze się pięknie wchłania. Z rana wystarczy tylko opłukać twarz wodą.

Tym razem obudziłam się z grubym, tłustym filmem na twarzy. Jakby skóra wypchała z siebie w trakcie nocy to co wchłonęła dzień wcześniej. Nie dało się tego zmyć wodą, musiałam użyć peelingującego żelu do mycia twarzy i sporej ilości wody.


brrrrr..... 

Monday 10 June 2013

Soap and Glory Fab Pore




PORESHRINK-R COMPLEX™

?

Co mnie w tym kosmetyku zainteresowało to kwas salicylowy na początku składu. Z doświadczenia wiem, że salicylic acid potrafi zadziałać cuda  na twarzy, sprawdzając się jako peeling złuszczający naskórek, rozjaśniacz oraz środek zapobiegający niespodziankom. Drugą rzeczą była glinka kaolin, również na początku składu.

Maska z taką ilością kwasu salicylowego musi zadziałać :)

Aqua (Water), Glycerin, Stearic Acid, Kaolin, CI 77891 (Titanium Dioxide), Glyceryl Stearate, Triethanolamine, Mannitol, Phenoxyethanol, Cellulose, Allyl Methacrylates Crosspolymer, Salicylic Acid, Butylene Glycol, Parfum (Fragrance), Pyridoxine HCI, Tetrasodium EDTA, Methylparaben, Fomes Officinalis (Mushroom) Extract, Propylene Glycol, Butylparaben, Ethylparaben, PEG-8, Ascorbyl Palmitate, Tocopheryl Acetate, Isobutylparaben, Propylparaben, Laminaria Saccharina Extract, Crataegus Monogina Leaf Extract, Hydroxypropyl Methylcellulose, Tocopherol, Amyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Sorbitol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Ascorbic Acid, Citric Acid, CI 77289(Chromium Hydroxide Green , CI 17200(Red 33), CI 19140(Yellow 5)



Ma konsystencję gęstej pasty, którą z łatwością pokryjemy całą twarz bez pozostawiania prześwitów.
Niebieskie grudki zmuszają do masowania twarzy - zgodnie z zaleceniem producenta, będziemy gotowi z masażem, kiedy rozbijemy wszystkie grudki. 



Peeling ten może poszczypać i czasami szczypie...szczególnie jeśli pozostawiony dłużej na twarzy.
Fajnie rozjaśnia skórę twarzy i przede wszystkim oczyszcza. 
Efekt ostateczny: skóra gładka jak po peelingu mechaniczym, ale bez buraka na twarzy.

Jako że zawiera kwas salicylowy i to sporą ilość (patrząc na jego miejsce w składzie), musimy zadbać o odpowiednią ochronę przed słońcem, gdyż możemy nabawić się przebarwień. 

 Moje stare, rozszerzone pory oczyszcza, a nawet troszkę je ściąga...ale nie likwiduje ich na zawsze :)
Po odstawieniu wracają do stanu wyjściowego... w moim przypadku chyba już za późno :D
Optycznie, różnica jest zauważalna o ile stosowany regularnie, co najmniej 2 razy w tygodniu.

Pachnie intensywnie miętą.

Zmywanie jest problematyczne i wymaga ogromnych ilości wody. Najlepszym sposobem jest ściągniecie go nasączonymi wodą płatkami kosmetycznymi a dopiero potem umycie twarzy.

Dobry kosmetyk, działa jak powinien - profilaktycznie przeciwko wypryskom.
Raczej do stosowania zimą...

Jest to najtańszy peeling z kwasem salicylowym jaki dotąd znalazłam...


Hesh Pharma Shikakai Shampoo



Sodium laureth sulfate, Aqua, Cocamide DEA, Glycol stearate, Olive oil PEG-7 ESTERS, Parfum, Cocamide MEA, Cocamidopropyl betaine, Sodium PEG-7 OLIVE OIL CARBOXYLATE, SHIKAKAI EXTRACT, DISODIUM EDTA, POLYQUATERNIUM-7, Aritha , Trigonella Foenum-graecum extract, Neem leaf extract, Rosmarinu  officinalis oil, Tulsi leaf extract, Panthenol, Phenoxyethanol, Propyle glycol, Sodium benzoate.


W porównaniu do szamponu z Amli, ten nie wydaje się zawierać silikonów...chyba że przeoczyłam ;)
 Radzi sobie bardzo dobrze z twardą wodą - niesamowicie się pieni i przyzwoicie zmywa maski Hesh.
Również bezproblemowo radzi sobie z wszelakiej maści olejami do włosów.

Trudno mi powiedzieć czy wzmacnia włosy, gdyż używam go w parze z maskami i odżywkami.




Gdybym miała wybierać pomiędzy Amlą a Shikakai,  wybrałabym Shikakai.
Wybór dyktowany krótkim składem i brakiem silikonów.


Niestety i ten szampon pozostawia moje włosy matowe i nie ułatwia rozczesywania.
Ale myje, zmywa, oczyszcza...i to się liczy. 

Fakt że tak mocno się pieni, może oznaczać że szampon zmiękcza wodę. Albo?
Są specjalistyczne szampony - drogie szampony - które się chwalą ów właściwością zmiękczania wody.
Shikakai zrobi nam to za grosze :)



Polecam!

Hesh Pharma - Amla Enriched Herbal Shampoo




Może zacznę od składu: 

aqua (water), sodium laureth sulfate, cocamide dea, glycol stearate, olive oil peg-7 esters, parfum, cocamide mea, cocamidopropyl betaine, sodium peg-7 olive oil carboxylate, phyllanthus emblica (amla ) fruit extract, polyquaternium-7, dimethiconol, tea-dodecylbenzenesufonate, disodium edta, lawsonia inermis (henna) leaf extract, melia azadirachta (neem ) leaf extract, rosmarinus offcinalis oil, acacia concinna (shikakai ) extractm ocimum basilicum (tulsi ) leaf extract, panthenol, phenoxyethanol, propylene glycol, sodium benzoate

...nie wygląda rewelacyjnie, ale zawiera trochę ekstraktów które mogą zadziałać.

Jest to szampon, więc powinien myć, oczyszczać włosy i to właśnie robi.
Jakim zaskoczeniem była dla mnie ilość piany....biorąc pod uwagę jakość tutejszej wody, klasyfikowanej jak extra-hard, uzyskanie takiej piany to nie byle co :)


Mojej ulubione szampony Farmony, porównując z Hesh Amla z biedą się pienią - muszę używać podwójnej, a czasami potrójnej porcji. Oczywiście Farmona też umyje i oczyści, ale zużywa się szybciej i umyć włosy muszę 2 razy. Stosując oleje  - do 3 razy.

Zmywając oleje i maski ziołowe Hesh z włosów, szampon a Amlą aplikuję tylko raz....zmywa wszystko, bez problemów, poprawek.

Świetny szampon, współpracujący z bardzo twardą wodą.

Niestety nie nabłyszcza i nie pomaga rozplątać włosów.

Mimo tego - wspaniała jakość ze szczyptą natury za małe pieniądze £2.95




Lush R&B Hair Moisturiser



Odżywka do włosów typu leave-in, nie wymagająca spłukiwania.





 Ingredients:
Oat Milk, Glycerine, Organic Avocado Butter, Fair Trade Olive Oil, Glyceryl Stearate & PEG-100 Stearate, Perfume, Cetearyl Alcohol, Extra Virgin Coconut Oil, Organic Cold Pressed Jojoba Oil, Bay Oil, Orange Flower Absolute, Jasmine Absolute, Cupuacu Butter, Candelilla Wax, Benzyl Alcohol, Phenoxyethanol, *Benzyl Salicylate, *Eugenol, *Geraniol, *Isoeugenol, *Benzyl Benzoate, *Farnesol, *Limonene, *Linalool


Leave-in czyli wsmarować i zostawić, bez spłukiwania. Do użycia zarówno na suche jak i mokre włosy. Krem/nawilżacz ma poskromić siano na włosach, wygładzić włos, nawilżyć, odżywić i zając się rozdwajającymi się końcówkami.

I moim zdaniem R&B Hair Moisturiser to wszystko robi.



Robi to bez obciążania włosów. Patrząc na ilość maseł w składzie można zwątpić...
ale wbrew temu - nie obciąża, nie przetłuszcza - o ile wmasujemy we włosy minimalną ilość.
Dobra rzecz do stosowania na całej długości włosów, po odżywkach Hesh.

Jest w porządku dla włosów cienkich - nie zredukuje nam objętości i nie poskleja końców - o ile, jak już wspominałam, używany z umiarem.

Sposób aplikacji:
malutką ilość kremu najpierw wmasujemy w dłonie a później dłońmi przeczesujemy włosy.

Zapach tego specyfiku jest dziwny, intensywny i długotrwały. Pachnie chemicznie i nie-chemicznie za razem.
Czymś starym, podobnym do past używanych do konserwacji drewnianych mebli.
Ja go znoszę, nie że mi się podoba.

Bardzo fajny kosmetyk. Drogi, ale wydajny.
Poza tym może być stosowany jako odżywka do spłukiwania.
Podobno  rozcieńczony z wodą destylowaną  może być stosowany jako mgiełka ułatwiająca rozczesywanie  włosów - to się jeszcze sprawdzi.

Jestem zadowolona z zakupu :)

Lush Each Peach (And Two's a Pair)




Ale zapach! A jaki trwały!
Pachnie bardzo naturalnie mieszanką olejków cytrusowych.


Fair Trade Organic Cocoa Butter, Shea Butter, Perfume, Avocado Butter, Mango Kernel Butter, Lime Oil, Sweet Wild Orange Oil, Mandarin Oil, Grapefruit Oil, Safflower Petals, *Citral, *Geraniol, *Citronellol, *Limonene, *Linalool

Kostra do masażu, balsam do ciała.

Moja sztuka przeszła już swoje... 5 aplikacji na całe ciało i została mi połowa. Zużywa się w tempie błyskawicznym. 





Nie nadaje się za bardzo do rąk, chyba że na noc...ale wtedy też średnio nawilży. 
Sprawuje się za to dobrze na nogach, brzuchu ramionach, gdzie jedna aplikacja nawilża skórę przez długie godziny.
W tym samym celu zacznę chyba wykorzystywać kostkę Tiny Hands ;)
Zapach jest strasznie intensywny - pachnie nim cały pokój, nasze ubrania nawet kolejnego dnia.
 Balsam jest strasznie tłusty, lepiący.

Dobry produkt ale nie wydajny. 
Warto się skusić i spróbować...szczególnie na łydki, ramiona jako osobna kuracja ultra-nawilżająca. 

Do kupienia osobno - puszka.


Lush Tiny Hands Solid Cream



Cocoa Butter, Talc, Fair Trade Shea Butter, Extract of Marigold petals in Argan Oil, Sago and Safflower Petals Decoction, Perfume, Aloe Vera Extract, Vanilla Extract, Chamomile Blue Oil, Chamomile Oil, African Marigold Oil, *Citral, *Coumarin, Geraniol, Linalool, *Limonene, Talc


Moja kostka jest już trochę zużyta. Bardzo wydajna.

Pachnie mi lawendą i masłem shea z delikatną nutką cytrusową.
Bardzo dziwna kombinacja zapachowa - inna.



Co do jakości i działania kostki - nie jestem zadowolona z zakupu.

 Zakładałam że będzie się topić do konsystencji kremowej...patrząc na te masła w składnie.
Po stopieniu moje ręce wyglądają jednak jak wysmarowane olejem kokosowym - tłuste, śliskie.
 Na dodatek kostka niezbyt dobrze nawilża, nie wchłania się przyzwoicie.

Do stosowania na noc gdyż na dzień za tłusta.

Koncept - genialny,  ale efekt końcowy pozostawia wiele do życzenia.

Nie polecam :) 



Lush Fresh Face Mask Love Lettuce




Kolejna maska  w zamian za 5 pustych puszek.

Przeznaczona dla skóry mieszanej.

Ingredients
Agar Agar Gel, Kaolin, Honey, Fullers Earth, Glycerine, Almond Oil, Ground Almond Shells, Ground Almonds, Lavender Oil, Chlorophyllin, *Geraniol, *Limonene, *Linalool, Perfume


 Pachnie prawdziwym, dobrej jakości hydrolatem lawendowym.



Maska ma w sobie dość duże grudki peelingujące które ładnie ślizgają się po skórze w trakcie masażu, bez podrażniania.
Sama aplikacja nie sprawia problemu gdyż genialnie się rozsmarowuje, zarówno palcami jak i pędzelkiem, bez prześwitów.



Zasychając trochę ściąga skórę - to chyba z powodu glinki.

Zmywanie również nie sprawia problemu. Brak tłustego filmu na twarzy.

Efekt: przyjemnie nawilżona i odświeżona skóra. Glinka dodatkowo pomaga widocznie odblokować pory  i wygładzić skórę.

Świetna maseczka, przetestowana również z powodzeniem przez męża.
Zdecydowanie warto kupić.
Działa jak Lush obiecuje :)





Hesh: Amla + Kapoor Kachli + Brahmi + Maka




Bombowa mieszanka... a jak skuteczna!
Jest to moja 4 kuracja maseczkami Hesh - mix wszystkiego, oprócz Kalpi Tone, która jest już gotową mieszanką.

Przechowując każdy proszek z osobna w woreczku ze struną, wykonanie mieszanki wiązało się z okropnym  bajzlem w kuchni. Postanowiłam zatem wsypać wszystko do jednego wora... i warto było.

Po 100g wszystkiego.







Po 4 kuracjach z olejem Khadi pomiędzy nie okłamię jeśli powiem że wypada mi 70% mniej włosów.

Włosy o dziwo zaczynają się przyzwyczajać do proszków, nie są już tak sianowate na początku.

Problem rozczesywania nadal rozwiązuje Aubrey Organics NuStyle.
A i w końcu  na przesuszone końcówki i siano na całej długości włosów odkryłam Lush R&B Hair Moisturiser - osobna recenzja :)



Taka mieszanka odżywek Hesh się sprawdza się dla włosów cienkich, łamiących się i wypadających.

 Polecam!




Sunday 9 June 2013

Benefit They're Real Mascara



 Na początku może zaznaczę że kupiłam tusz oryginalny, w Bootsie na stoisku Benefit.
Na szczęście za punkty... nie pieniądze :) 




Szczoteczka tuszu wygląda na szczotkę silikonową. Ma bardzo krótkie włoski.


Końcówka szczoteczki wygląda na praktyczną, ale tak do końca nie jest. Końcówka zbiera nadmiar tuszu, zostawiając go w trakcie tuszowania pomiędzy rzęsami, który dość szybko formuje się w grudki i zasycha.
Rzęsy może są wydłużone, ale obklejone i wydłużone ów grudami. Szczerze mówiąc nie wygląda to estetycznie, a wręcz okropnie.



Używam tuszu do rzęs od ponad 16 lat, więc wiem jak go obsłużyć. Z tym mam jednak ogromny problem.
Samo nakładanie, z powodu walki z grudami zajmuje znacznie więcej czasu.
Najgorsze jest to, że im dłużej szczotkujesz, tym więcej grudek się na rzęsach zbiera.





Wydłużenie na zdjęciach nie jest spektakularne i nie wygląda estetycznie, przyglądając się z bliska.
W dodatku rzęsy na drugim oku zawsze są mniej wydłużone z powodu grudek nazbieranych na szczoteczce z pierwszego oka.

Zabawna sprawa...po pomalowaniu pierwszego oka, zabieramy się za drugie startując od grudek i sklejonych rzęs.  Tutaj chyba powinno zrobić się przerwę,wkręcić maskarę spowrotem do tubki i odczekać 10 minut. 

Rzęs nie da się pomalować drugi raz gdyż tusz strasznie szybko zasycha maksymalnie usztywniając rzęsy,

Weźmy dla porównania Maybelline Lash Stiletto:





Maskara dla mnie wydaje się być wodoodporna...co nie jest przyjemne, gdyż w trakcie jej zmywania wyrywam rzęsy. Trudno ją zmyć. Cleansing oil Sulwhasoo z biedą sobie  z nią radzi - 5 min masowania rzęs, na nadal tusz zatwardziale trzyma się pomiędzy rzęsami.
Bez oleju Sulwhasoo na pewno straciłabym połowę rzęs...tak wypadły tylko 2.

Jest to tusz na noc, kiedy nikt nie będzie w stanie zauważyć grudek na rzęsach. 
Wydłuża - to tak, ale jakim kosztem i po jakich zmaganiach..i z jakim efektem końcowym?
Dla mnie wygrywa stary dobry Maybelline Lash Stiletto...który nawet wydłuża nieco lepiej :)

Podsumowując - nie polecam - po prostu bubel za duże pieniądze.
A jeśli koniecznie chcesz przekonać się na sobie, zacznij może od miniaturki za mniejsze pieniądze.



Thursday 6 June 2013

NATURE REPUBLIC Given By Nature Rice Mask Sheet





Nature Republic...oczekiwalibyśmy czegoś naturalnego :) 
A tu nas zaskakuje skład:  Water,glycerine, cyclopentasiloxane, butylene glycol, cyclohexasiloxane, alcohol, polysorbate 20, dimethiconol, methylparaben, chlorphenesin, triethanolamine, acrylates/c10-30 alkyl acrylate crosspolymer, sea water, disodium edta, oryza sativa (rice) extract, fragrance, squalane, phenoxyethanol

Ryżu malitko, skwalanu też...

Esencja żelowa o mlecznym zabarwieniu. Jest jej w sam raz na jedno użycie. Maska nie wysycha na twarzy nawet po 30 min. 





Kształt maski jest w porządku, wystarczająco dużo miejsca na oczy, nie przesłania widoku. Otwór na usta jest ogromny. Naciągniemy ją niemalże do uszu.

Po ściągnięciu z twarzy, wmasowanie żelu zajmuje trochę czasu. Nie wchłania się całkowicie, pozostawiając nas z nieprzyjemnie klejącą, błyszczącą się twarzą.

Efekt: daje minimalne rozświetlenie i nawilża przyzwoicie - nawilżenie jest nadal odczuwalne po zmyciu żelu z twarzy. 

Maseczka jest ok, ale zastanawiam się czy powinna w ogóle dostać się do Top Ten.
Nie różni się wiele od Dermalowych.

Bardzo przeciętna.




Wednesday 5 June 2013

Hesh - Kalpi Tone maska do włosów



 Kolejna genialna maska producenta Hesh Pharma.

Strasznie się cieszę z odkrycia tych masek. Moje włosy w końcu zaczynają nabierać objętości u nasady i blasku (...powolutku).
Niestety jak na razie tylko u nasady drastycznie odżyły...i wątpię że zmieni się coś na całej długości włosów gdyż na to, przypuszczam już za późno.
Na długości włosów można również zauważyć różnicę, są grubsze, jest ich więcej ale strasznie się puszą, są sianowate, jakby przesuszone. Ta partia potrzebuje extra nawilżenia, o ile cokolwiek da się z nią  jeszcze  zrobić.




Maski ta podobno trochę wysuszają włosy (stąd chyba to siano na długości włosów) więc tym razem dodałam nie tylko wody ale i odżywki - Lush Veganese. Włosy po spłukaniu maski trochę lepiej się rozczesywały, ale nadal były strasznie poplątane i znowu Aubrey Organics musiał przyjść z pomocą.
Potrzebuję mocniej nawilżającej odżywki.
Maska ma przyciemniać włosy i być może to zrobiła - o pół tonu. Nie zauważyłam drastycznej zmiany koloru.
Dla kogoś kto farbuje regularnie  farbą Khadi,  maski te okazują się być genialnym rozwiązaniem na problem odrostów. Świetnie wyrównują kolor odrostów pozwalając mu się w pewnym sensie stopić z resztą. Działa to dla koloru orzechowego.

Ta maska jest już gotową mieszanką pudrów:

Amla Fruit (Phyllanthus Emblica Linn) 10%
Maka Leaves (Eclipa Aba) 10%
Mandoor (Iron Rust) 10%
Jaswandh Flower (Hibiscus Rosa) 9%
Narangichal (Citrus Aurantium) 8%
Shikakai Fruit (Acacia Conncinna) 7%
Kumari Leaves (hedychium Spicatum ) 7%
Kapur Kachili (Hedychium Spicatum) 6%
Brahmi (Herpestis Monniera) 5%
Methi Seed (Trigonalafinum Greekum) 5%
Wala (Andropogan Muricatus) 5%
Khadir Stem (Acacia Katechu wild) 3%
Chandan (Santalum Album) 2%
Neem (Azadirachta Indica )
Sitaphal Seed Powder (Squamosa)
Sugandh Dravya 


Polecam!

Pachnie najtańszymi kadzidełkami indyjskimi :)
Zapach utrzymuje się na moich włosach przez kilka godzin, potem znika.

Tuesday 4 June 2013

The History of Whoo Seol Whitening Intensive







The History of Whoo Seol
Wg. producenta
Seol znaczy śnieg. Cała linia kosmetyczna Seol bazuje na składnikach medycyny orientalnej i jej głównym przeznaczeniem jest: redukcja nadmiernej pigmentacji, usuwanie toksyn, usuwanie obumarłych komórek i głębokich zanieczyszczeń oraz rozjaśnienie skóry twarzy. Organiczne pochodzenie składników pozwala na głębszą penetrację skóry, rozświetlając ją od wewnątrz. Produkty z tej serii są delikatne, łatwe w aplikacji i szybko wchłaniające się bez pozostawiania lepkiej warstwy na skórze , nie powodując jednocześnie jej przesuszenia. Naturalne aminokwasy i orientalne zioła ułatwiają pozbycie się nadmiaru melaniny a ekstrakt z dzikiej chryzantemy pomaga rozświetlić oraz rozjaśnić tonacji skóry twarzy.

Seria przeznaczona dla wszystkich, niezależnie od wieku.






Krem zaskakuje, bo ostatnią rzeczą jaką bym się spodziewała po Whoo to silikony. Ten wydaje się mieć ich dość dużo w składzie. Nie jestem fanką tego typu kosmetyków gdyż wydaje mi się że w ogóle się nie wchłaniają, tworząc jedynie śliską, sztuczną, nieprzyjemną i pseudo-satynową warstwę ochronną na skórze. Lubię kiedy skóra ma czym oddychać..a pod tym kremem mam wrażenie że się dusi.

Wrażenia dotykowo-odczuciowe swoją drogą...a działanie również w tym przypadku.
 Pachnie cudownie bielą, kwiatami...jak pozostałe produkty serii Seol.


 Przetestowałam ogrom kremów, serów, smarowideł mających na celu redukcję melaniny i rozjaśnianie piegów na twarzy. Piegów mam  sporo, nierównomiernie rozsiane po całej twarzy a wraz z letnim słońcem ich przybywa ...zimą nieco bledną.
Nie spotkałam się jeszcze z kremem który by sobie z nimi poradził raz na zawsze. Co najśmieszniejsze, nie spotkałam się z kremem który by zadziałał chociaż tymczasowo (LRP, Drula.. itp)....zaakceptowałam więc moje piegi.

Ten krem rozjaśnia - ale ile zachodu z utrzymaniem efektu rozjaśnienia na dłużej?
Rozjaśnia stosowany z balancerem i lotionem, kremem do mycia twarzy i  pomiędzy - Whitening Jinaek Program. Koszt takiej kuracji, przy zakupie produktów pełnowymiarowych kosztuje małą fortunę. W saszetkach wychodzi taniej...ale na efekty też trzeba poczekać, nie dzieje się to z dnia na dzień...

Prawda jest taka, że chemii naszego ciała od zewnątrz nie zmienimy... jedyne co możemy zrobić to zadbać o odpowiednią ochronę....albo sukcesywnie kremować się Whoo Seol :D

Jest to krem godny uwagi - w komplecie z pozostałymi kosmetykami tej serii potrafi zadziałać cuda - działa. Trzeba  go jednak stosować regularnie + zadbać o odpowiednią ochronę.

Rytuał Seol nie zostawia wiele miejsca na przyzwoity nawilżacz, coś przeciwzmarszczkowego, znacznie bardziej odżywczego. Zostajemy postawieni  w sytuacji konieczności dokonania wyboru: albo walczymy z piegami, albo intensywnie nawilżamy i dostarczamy składników odżywczych działających przeciwzmarszczkowo.

Podsumowując - bardzo dobry krem, jeśli chcemy wypowiedzieć walkę piegom i przebarwieniom
...ja pesymistycznie zakładam, że walki tej nie wygramy - patrząc z perspektywy czasu...
...ale warto spróbować, chociażby dla tymczasowego efektu, jeśli mocno nam zależy.

A oto jak rytuał może wyglądać. Mamy 3 opcje: