Wednesday, 30 October 2013

Hada Labo Ultimate Moisturizing Cleansing Oil


Pobił Sulwhasoo? A może dorównał... ?
 Nie... :( 

Nie wiem co się dzieje...nie zmieniam kosmetyków używanych do makijażu, od lat jedno a to samo...no może BB się zmienia, ale tusze, cienie, liner bez zmian...a mimo tego i ten olej średnio sobie z nimi radzi.
Tak właściwie, to głównym problemem jest tusz...i to nie jakiś super trwały, a zwykły, tani Maybelline Lash Stiletto w klasycznej wersji. Hada labo rozpuszcza tusz na końcówkach rzęs, problem pojawia się z nasadą... resztę kolorówki rozpuszcza bez problemu.
Może moje rzęsy jakieś ekstra-chłonne się zrobiły?
Nic no.... pierwszym etapem pozostaje znowu Sensibio....albo zakup kolejnej flaszki Sulwhasoo.


Skład: EthylHexyl Palmitate, Tryethylhexanoin, Sorbeth-30 Tetraisostearate, PEG-20 Glyceryl Triisostearate,Olea Europaea Fruit Oil, Water, Dextril Palmitate/Ethylhexanoate, BHT, Simmondsia Chirensis Seed Oil, Sodium Acetylated Hyaluronate, Hydroxypropyl-trimonium Hyaluronate 

Nie zawiera oleju mineralnego, za co należy mu się plus.

Zaczyna mi łazić po głowie  powrót do Shiseido Perfect Oil na oleju mineralnym....ten to dawał rady....

Hada Labo w konsystencji - bardzo ciekły, szybko spływa z rąk... i przypomina oleje do demakijażu na bazie oleju mineralnego.




Niemalże bezzapachowy, z lekką chemiczną nutką.

Czy polecam.... nie wiem, trudno stwierdzić...
Osobiście nie jestem zadowolona z tego jak radzi sobie z tuszem do rzęs....a to najważniejsza i najtrudniejsza część makijażu do zmycia....


Update 02/05/2014

Po kilku miesiącach mam ochotę go wyrzucić.
 Zmywa puder, cienie, liner....nie rusza tuszu do rzęs.
To tyle na ten temat.....







No comments:

Post a Comment