Z "glinką" wulkaniczną Jeju.
Może jest sproszkowana i wybielona, bo na jedno użycie przypada jakies 4-5 brązowych grudek? :)
Grudki są duże i się rozpuszczają.
Nie jest to krem do mycia twarzy o właściwościach peelingujących.
Pachnie zwykle, kosmetzycznie. Ładnie, gładko się pieni i dobrze myje ....ale makijażu nie zmywa, tutaj musimy pomóc sobie z sensibio albo olejem przed umyciem twarzy.
Lekko ściąga skórę, ale nie tak mocno jak History of Whoo Brightening Cleansing Foam.
W porównaniu do polskich żeli i kremów do mycia twarzy... będzie sciągał jak cholera :) Jeśli przywykłaś do koreańskich kremów do mycia twarzy, ten okaże się być zbawieniem.
Co do działania....by nie skłamać ani nie przedobrzyć... zaskoczona jestem skutecznością tego czegoś co pozostaje na skórze kilkanaście sekund a potem spływa z wodą.
Moja skóra ma niemalże 32 lata, od roku nie palę a paliłam ponad 10 lat...i wyobraź sobie moje pory.
Krem ten w ciągu miesiąca skurczył je o dobre 30%... i jest z dnia na dzień lepiej, szczególnie na moim nosie. To co zostało i siedzi głęboko nadal wymaga oczyszczania a pory w których "to" siedzi też się skurczyły i zdecydowanie mniej "tego" w nich siedzi.
Że sprawia iż czarne kropki znikają z nosa, już faktem oczywistym....podobnie działał krem do mycia twarzy w ciemno-niebieskim opakowaniu Clean & Clear...ten jednak śmierdział mocno mentolem i nie kurczył porów... a Jeju daje rady z czarnymi kropkami i powiększonymi porami.
Powolutku, ale daje rady :) Wpleciony w codzienną rutynę mycia twarzy, czas ten zleci szybko....
Btw. myję nim twarz tylko raz dziennie, wieczorem... z rana przemywam tylko wodą różaną.
Jestem bardzo zadowolona z zakupu :)
Serdecznie polecam.
No comments:
Post a Comment