Zakup bardzo spontaniczny, podsycany recenzjami na blogach.
Pamiętam z przeszłości, że dużo produktów Strivectin było "oszukanych" ...w sensie, że cena nie dorównywała jakości a obietnice nie miały nic wspólnego ze składem.
Przyznaję, że tym razem na skład nawet nie zerknęłam ;)
Tak się zbiegło z czasem, że ksiązka C. Maggio przyleciała razem z próbką 7ml kremu pod oczy Strivectin.
I trudno mi go zrecenzować...
dlaczego trudno?
...moje okolice oczu po tygodniu z C. Maggio i Strivectinem zmieniły się bardzo drastycznie...i nie wiem czyja to zasługa - kremu, albo ćwiczeń?
Co lubię w tym kremie, i co sprawiło że korci mnie zakup pełnowymiarowego opakowania to to, że bardzo dobrze nawilża, dogłębnie i na bardzo długo. Wchłania się niemalże do matu, ale jest to..jakby to powiedzieć... "wilgotny mat"..i bez problemu mogę nałożyć kilka warstw które utrzymają skórę wokół oczu nawilżoną przez całą noc (przy czym każda się wchłonie)...
Krem ten może podrażniać i skóra musi się do niego przyzwyczaić... o ile się przyzwyczai w ogóle.
Po pierwszych kilku aplikacjach myślałam że wysypki dostanę wokół oczu...lekko popiekł, sprawił że skóra lekko swędziała....ale nie wysypało, brak podrażnień.
Po tygodniu: liner w pisaku zaczyna śmigać gładko w kącikach oczu; cienie pod oczami zredukowane o 40%, dołki pod oczami wypełniły się zauważalnie.... kolor skóry wokół oczu zaczyna dorównywać kolorze skóry na pozostałych partiach twarzy....
.... i jak go tu ocenić :)
....wrócę do tej recenzji za jakiś czas....
....lubię go narazie bardziej od Whoo Hwa Hyun ;)
jak na dzień dzisiejszy poleciam w kombinacji z ćwiczeniami na okolice oczu C. Maggio :)
Nie wiem jak działa solo :)
No comments:
Post a Comment