Miała być czekolada....ale sprzedawca tak się upierał że maska będzie genialna dla mnie, że wzięłam....
...sporo lushowych rzeczy zużywam... zamieniłam na maski już 15 pustych puszek a kolejne 5 czeka w szufladzie... szkoda że tylko maski dają za puste pudełka...
Ta pachnie hydrolatem różanym.
Nie znoszę niemalże wszystkiego o zapachu róży... ale kocham zapach hydrolatu różanego, więc zapach mi bardzo pasuje :)
Nie znoszę niemalże wszystkiego o zapachu róży... ale kocham zapach hydrolatu różanego, więc zapach mi bardzo pasuje :)
Maska jest bardzo niewygodna w aplikacji z uwagi na ogromne płaty wodorostu...są tak duże, że pod pędzlem pociągają suche placki za sobą...
Wydaje się też być dość ciężka....zdecydowanie dla skóry suchej....
Ja miałam pecha, bo lekko mnie wysypało po tym cudzie... dla mojej skóry maska okazała się być komodogenna...i nawet biała glinka w środku nie pomogła...
Zasycha lekko, ale nie ściąga skóry.
Wrażenia zapachowe rekompensują utrudnienia związane z aplikacją...
Nawilża skórę ładnie, ale nie znakomicie.
Łagodzi podrażnienia po peelingu i ładnie koi...
Raczej nie polecam....z punktu widzenia mojej skóry ;)
Poszukajmy zatem drania odpowiedzialnego za zapychanie.
Skład prezentuje się następująco:
Lime Tree Flower and Sweet Violet Leaf Decoction, Kaolin, Honey, Glycerine, Ground Almonds, Toothed Wrack Seaweed, Fair Trade Organic Aloe Vera Gel, Millet Flakes, Organic Extra Virgin Olive Oil, Bentonite Gel, Fresh Rose Petals, Rose Absolute, Patchouli Oil, Rosemary Oil, Seaweed Absolute, *Citral, *Geraniol, *Benzyl Benzoate, *Limonene, *Linalool, Perfume
Gliceryna, migdały (były w oatfix) , extra virgin olive oil ?
nie mam zielonego pojęcia.....
szkoda, że się nie sprawdziła ;/ z chęcią bym spróbowała maseczek Lush :)
ReplyDelete