Wednesday 4 June 2014

Victoria's Secret - Aqua Kiss Body Mist


  .....jak dotąd nie miałam okazji ujawnić mojej pasji do zapachów, w szczególności tych "innych"....
W tym poście "wyjdzie szydło z worka" :)
Przepraszam jeśli komuś nadepnę na piętę....   ...zdaję sobie sprawę z tego, że zapachy te mają wiele zwolenników....

Szukam od dłuższego czasu mgiełki do ciała, lekkiej, pozytywnej, pachącej w miarę naturalnie i trzymającej się blisko skóry. Coś relaksującego, co pozwoli odpocząć, zapomnieć o pracy i zasnąć w spokoju.....
.... ale żeby nie było zbytnio pospolite, za słodkie, aby chociaż ciutkę się wyróżniało...
ten miał być najlżejszy z całej kolekcji...

Myślałam że wybierając Victoria's Secret, trafię w coś pomiędzy...pomiędzy zwykłym a niezwykłym...nie oczekiwałam  jednak cudów..... ale to co dziś przyleciało pocztą, przekracza granice mojej tolernacji i się lekko wkurzyłam :)

Tak pospolitej i śmierdzącej chemią wody zapachowej jeszcze nie wąchałam....kwiatowa woda do żelazka bije to coś niebieskiego na łeb i szyję.

O ile kupując krem, który okazuje się być bublem, mogę zużyć na nogi... z tym,  naprawdę nie wiem co zrobić. 


Bazę zapachu Aqua Kiss można porównać do zapachu wyjściowego stosowanego w proszkach do prania. Co z tej bazy zaś wystaje to nie nuty kwiatowe a jakieś zwiędłe, wychudzone,  wiercące w nosie  chrusty probujące nabrać koloru i udawać kwiaty..w swych zmaganiach z biedą ocierające się o zapach kwiatów opisanych na butelce. Zapach nie jest świeży a wiercący w nosie, wchodzi w nozdża  jak druciana szczotka, wręcz nieprzyjemnie szklisty z bardzo metalicznym, chłodnym posmakiem.
 Nie będę rozwodzić się już na temat alkoholowej nuty, gdyż z tym się liczyłam i byłabym w stanie zaakceptować.... nie jednak z czymś tak okrutnym, nieumiejętnym i bolesnym dla zmysłu powonienia  na dokładkę.

 ...zbrodnia ....




No comments:

Post a Comment