Monday, 30 July 2012

Sulwhasoo Overnight Vitalizing Treatment




Maska pielęgnacyjna na noc, będąca świetnym rozwiązaniem dla osób leniwych, chcących skrócić sobie rutynę pielęgnacyjną późnymi wieczorami. Dla osób ze skórą mieszaną, przetłuszczającą się -  Sulwhasoo Overnight Treatment - jak najbardziej :)

 Z reguły używam produktów lekkich, łatwo wchłaniających się, które sprawiają że skórę twarzy z rana nie obkleja blokująca pory warstwa sebum.
Maska ta pozostawia cieniutki film na twarzy z rana..ten jednak bardzo łatwo się zmywa gdyż niczym nie przypomina mieszaniny kremu i sebum. Prawdopodobnie wcieram go w poduszki w trakcie snu, albo maska faktycznie reguluje gospodarkę sebum w przeciągu zaledwie kilku godzin.  Druga opcja wydaje mi się bardziej prawdopodobna..chociaż raczej niemożliwa. 

Maska posiada konsystencję gęstego, wręcz aksamitnego kremu, którego jestem w stanie nałożyć kilka warstw. Nie lepi się...dobrze wmasowana w skórę twarzy pozwala uzyskać lekki mat. Pachnie obłędnie wodą kolońską (przypomina mi słynny oryginał 7411) z delikatnym akcentem ziołowym. Zapach prawdziwie aromaterapeutyczny...nie tylko daje skórze odpocząć ale i głowie.  

Kupiłam na Gmarket 3 próbki o pojemności 15 ml. Pełnowymiarowa wersja zawiera 120ml kremu.
Jedna próbka 15 ml starcza na ponad 10 przyzwoitych kuracji nocnych. 



Faktycznie jest w stanie zastąpić całą serię kremów pielęgnacyjnych aplikowanych na noc. Nie migruje do oczu, nie podrażnia.  Produkt niesamowicie wygładza skórę twarzy i bardzo dobrze nawilża.. Jeszcze nigdy  nie budziłam się z tak aksamitnie gładką i pięknie nawilżoną skórą  jak po masce Sulwhasoo.

Moim zdaniem cena jest uzasadniona jakością produktu.
Jest to produkt luksusowy pod każdym względem.


Ocena: 10/10 z dodatkowym plusem :)



EDIT 23/05/2013:  Od ostatniej recenzji napisanej 07/2012 nic się nie zmieniło - uwielbiam! Maska należy do rodzaju lżejszych...a powolutku zaczynam potrzebować czegoś mocniej nawilżającego. Wiadomo też że nie cofnie czasu wstecz i nie zredukuje zmarszczek które prędzej czy później i tak się pojawią... mimo tego, nadal uważam iż jest to kosmetyk godny polecenia.



Skład: Water, Butylene Glycol, Glycerin, Cyclopentasiloxane, Cetyl Ethylhexanoate, Di-C12-13 Alkyl Malate, Squalane, Butyrospermum Parkii, Dimethicone, Glyceryl Stearate, Trehalose, Dioctyl Dimer Dilinoleate, Stearic Acid, Alcohol, Angelica Acutiloba, Bupleurum Falcatum, Carbomer, Cetearyl Alcohol, Coix Lacryma-Jobi Ma-Yuen Seed Oil, C14-22 Alcohols, C12-16 Alcohols, C12-20 Alkyl Glucoside, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Disodium Edta, Hydrogenated Lecithin, Imperata Cylindrica Root Extract, Juglans Regia, Lonicera Caprifolium, Morus Alba Root Extract, Nelumbo Nucifera, Paeonia Albiflora, Palmitic Acid, Peg-8, Peg-100 Stearate, Plantago Asiatica, Polyacrylate-13, Polyisobutene, Polysorbate 20, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Punica Granatum, Rehmannia Glutinosa, Scutellaria Baicalensis, Silica, Sodium Hyaluronate, Theobroma Cacao, Tromethamine, Xanthan Gum, Zea Mays Starch, Chlorphenesin, Methylparaben, Fragrance, Polygonatum Officinale Rhizome/Root Extract




Thursday, 26 July 2012

Su:m37 Losec Skin Reviving UV Essence SPF47,PA+++

Recenzja próbki - w skrócie bo otrzymałam tylko jedną.

Esencja dodająca witalności skórze, przygotowana na bazie sfermentowanych drożdży.
Zawiera bardzo wysoki jak na esencję filtr słoneczny SPF 47 PA+++

Zapach: niemalże kwiatowy, bogaty, z leksza cierpki :) Bardzo trudny do opisania.

Bieli skórę po aplikacji, ale na szczęście nie na długo...wszystko ładnie się wchłania.

Lepi się, pozostawia grubszą, odstającą  warstwę na skórze, zdecydowanie wymaga matowania. Bardzo ładnie trzyma się na nim podkład mineralny. W kombinacji z Meow Flawles Feline + skrobia z krzemionką makijaż utrzymuje się od rana do wieczora.
Esencja nie migruje do oczu.
Jedna próbka starcza na pokrycie grubszą warstwą twarzy i szyji.
Nie jestem 100% pewna, ale esencja wydaje się zawierać znikomą ilość mikroskopijnych drobinek rozświetlających - te zaledwie zauważalne.

Czyli mamy tutaj esencję bazująca na bardzo popularnym i podobno bardzo skutecznym w odmładzaniu fermencie drożdżowym  z wysokim filtrem słonecznym na dokładkę. Czegoż  chcieć więcej?
 Może tego aby produkt zadziałał tak jak producent nam obiecuje - trudno mi stwierdzić po przetestowaniu 1ml.
Świetny kosmetyk dla osób którzy jak ja, nie używają kremu z rana i preferują go zastąpić filtrem.
Filtr i pielęgnacja w jednym :)

Czy chroni przed słońcem  też trudno powiedzieć.

Próbki jak próbki, ale są znacznie bardziej higieniczne i ekonomiczne (1/4 ceny produktu) niż zakup całego opakowania. Można je przechowywać dłużej niż 6 czy 12 miesięcy od otwarcia opakowania...kosmetyki nie tracą tak szybko cennych właściwości( bo porcje zabezpieczone przed dopływem powietrza)... no i  łatwe do przetransportowania w torebce :)


Tonymoly Tomatox Magic White Massage Pack


Maseczka z rodzaju tlenowych, mających na celu rozjaśniać skórę twarzy.
Zawiera cenny ekstrakt z pomidora o właściwościach rozjaśniających i odmładzających. Nie pachnie pomidorami niestety - zapach syntetyczny, ale do zniesienia.
Konsystencja pastowata, ułatwiająca równomierne pokrycie twarzy.
Przyda się pędzel do nakładania maseczek.
W opakowaniu znajdziemy szpatułkę umożliwiającą  higieniczne wydobycie maski z opakowania.







Maska którą posiadam jest 100% oryginalna... stara wersja gdyż nie posiada czerwonych grudek. Czy rozjaśnia? Tak, rozjaśnia....ale jest to efekt tymczasowy i aby go utrzymać aplikację trzeba powtarzać regularnie :) 
Nie mam skóry uczuleniowca, ani wrażliwej ale ta maseczka trochę szczypie. Nie zapycha, gwarantuje efekt rozjaśnienia skóry i ładnie nawilża...i to w zasadzie wszystko co robi.
Opakowanie przyciąga uwagę ale nie zostało wciągnięte w ocenę produktu.

Czego nie lubię? Szczypania, zapachu. Maseczka jest jak na mój gust trochę za tłusta i ciężka...po pomidorach w składzie, spodziewałam się czegoś lżejszego.
Z pewnością osoby ze skórą wrażliwą powinne  podchodzić do niej ostrożnie.
Efekt rozjaśnienia twarzy dość szybko znika...ale to podobno standard w przypadku wszystkich maseczek tlenowych. 


Skład: Sodium Hyaluronate, Xylitol, Hydrogenated Coconut Oil, Isopropyl Myristate, Butylene Glycol, Portulaca Oleracea Extract, Tocopheryl Acetate, Sunflower Seed Oil , Tomato Fruit and Water
  ....uuu pomidor na końcu składu i olej kokosowy na drugim miejscu :>

OCENA: 4/10

Biore Perfect Face Milk SPF 50+ PA+++



Filtr produkcji japońskiej zapewniający wysoką ochronę przed szkodliwym promieniowaniem słonecznym. 
Tani i wydajny :)
Zawiera magiczny proszek absorbujący sebum?


Konsystencja lejąca się z drobnymi grudkami, które bez problemu wmasujemy w skórę.
Nie bieli, wchłania się do matu (!!!)  i wydaje się być wodoodporny - woda się na nim skrapla i trudno go zmyć :D Filtr ma jedną jeszcze zaletę albo i wadę - zachowuje się na skórze jak silikonowa baza pod makijaż, tak że bez problemu przypudrujemy twarz podkładem mineralnym bez konieczności używania dodatkowych kremów nawilżających, jak to było konieczne w przypadku wersji Aqua.




Filtr ten pojawia się w 3 wersjach: biała, różowa - rozświetlająca z odrobiną miki oraz niebieska identyczna w działaniu z wersją  białą  ale o większej pojemności, przeznaczona do pozostałych partii ciała.

Zdjęcie porównanwcze wersji białej (L) i różowej (P):



Oba filtry sprawdzają się zarówno na twarzy jak i pozostałych partiach ciała.
Absolutnie się nie lepią, nie brudzą ubrań i  skromne 30ml wystarcza na baaardzo długo.
Jeśli nie lubisz uczucia silikonowej warstewki na twarzy, te świetnie sprawdzą się  do ochrony skóry szyji i dekoltu. Nie zmarnują się w szufladzie. Powalczysz jedynie przy ich zmywaniu...

Używam wszystkich trzech wersji od 3 miesięcy i skóra szyji, dekoltu, ramion pozostała niemalże nietknięta słońcem :) 

 Nie mam czasu na reaplikację filtrów kilka razy dziennie; stosowałam tylko raz dziennie. 

Główne pytanie to czy są  fotostabilne? 


Skład białej wersji: Ethylhexyl Methoxycinnamate 5.0%, Cyclopentasiloxane 25.7%, Zinc Oxide 12.0%, Lauryl Methacrylate/Sodium Methacrylate Crosspolymer 6.0%, Titanium Dioxide 0.47% Cyclomethicone, Dimethicone, Alcohol, Water, Lauryl Methacrylate/Sodium Methaxcrylate Crosspolymer, Talc, Glycerin, Titanium Dioxide, Methicone, Mica, Polysilicone-9, Peg-12 Dimethicone, Peg-3 Dimethicone, Cetyl-Pg Hydroxyethyl Palmitamide, Aluminum Hydroxide, Silica, Iron Oxides (Ci 73360), Bht, Barium Sulfate, Aluminum Dimyristate.


OCENA: 8/10



Sunday, 22 July 2012

BB Cream - porównanie Lioele Dr. Jart BRTC




Kolor

Najciemniejszy odcień ma zdecydowanie BRTC Gold Caviar: opalony, wchodzący lekko w pomarańczowy. Nie jest to kolor uniwersalny i robi z mojej twarzy brunatną pomarańczę :) BRTC Gold Caviar zdecydowanie nie dla bladolicych. Mimo nałożenia ceniutkiej warstwy, pomarańcz pozostaje a wręcz wydaje się być jeszcze ciemniejszy na brzegach twarzy! Drugie miejsce po BRTC zajmuje Lioele Triple the Solution: beż naturalny, ciepły, dla bladolicych (Maybelline Cameo, Revlon Colorstay 180 sand beige) może się okazać odrobinkę za ciemny. Najjaśniejszym odcieniem wypada Dr. Jart Silver Label: jasny beż wpadający odrobinę w szarość. Kolor idealny dla bardzo jasnej cery z rdzawymi piegami jak moja :)




Krycie, konsystencja i aplikacja

BRTC: Kryje bardzo słabo, nie poradzi sobie z piegami, naczynkami i zaczerwieniami - pomarańczowy odcień zdaje się je podkreślać. W moim przypadku nie jest możliwe nałożenie kolejnej warstwy z powodu koloru - już jedna warstwa sprawia, że twarz wygląda brudno-brunatno-pomarańczowo. Rozsmarowuje się bardzo łatwo z powodu niemalże ciekłej konsystencji.Mi bardzo trudno było uzyskać jednolity odcień na całej twarzy. Wymaga wstrząśnięcia przed użyciem gdyż krem ma tendencje do rozwarstwiania się. Mam mniejszą pojemność Gold Caviar, jednak tubka wydaje się być zbyt duża jak na 35g. Do środka dostaje się  ogromna ilość powietrza, co może przyczyniać się do szybszego psucia kremu, utraty jego właściwości bądz też zmiany koloru.
   
LIOLELE: Krycie można stopniować - od średniego do mocnego. Jest ryzyko pozostawienia maski na twarzy; trzeba omijać okolice brwi. Krem jest bardzo tępy, dość trudny w rozsmarowaniu, w związku z tym równomierne pokrycie nim twarzy zajmuje trochę więcej czasu. Świetne opakowanie z pompką!

SILVER LABEL: Podobnie jak w przypadku Lioele, krycie można stopniować a już pierwsza warstwa pozwala ukryć większą część niedoskonałości. Krem jest dość gęsty przez co dokładna aplikacja palcami zajmuje  trochę czasu. Krem jest zawarty w zwykłej tubce, która spłaszcza się adekwatnie do zużycia zawartości, przez co do środka dostaje się mało powietrza.  

Oil control i ścieralność

BRTC: Najbardziej lepiący się po aplikacji z wszystkich trzech.Wymaga przyzwoitego matowania. Ściera się bardzo szybko- 3-4h wraz z extra mocnym  pudrem matującym ( u mnie mieszanka krzemionki, skrobii kukurydzianej i ryżowej), który teoretycznie powinien zatrzymać BB na twarzy na dłużej. 


LIOELE: Nie jest za tłusty dla cery mieszanej, ale też nie pozostawia matu na twarzy, powiedziałabym średni. Skóra bezpośrednio po aplikacji troszkę się lepi ale od czego mamy puder matujący :) Moja mieszanka skrobiowa utrzymuje go na miejscu od 7-8h. Niestety, ale też na szczęście, tylko na nosie ściera się szybciej - po 6h (nie wiem jakim cudem) mam znowu czerwony nos.  Czasami po starciu się już z nosa, pozostałości jego pozostają w porach - mam nos w białe kropki co nie wygląda ciekawie ale dzieje się dopiero po 6-7h.  Nie wzmaga przetłuszczania się skóry; strefa T przetłuszcza się w swoim naturalnym rytmie.

SILVER LABEL: Dla mnie zwycięzca w kwestii kontroli wydzielania sebum. Moja skóra zachowuje się pod nim naturalnie, zaczyna się przetłuszczać i świecić dopiero po 8-10h. Niestety podobnie jak Lioele, Silver Label ma problem utrzymać się na moim nosie. Bardzo rzadko jednak pozostaje w porach i absolutnie nie roluje się ani nie gromadzi w drobnych zmarszczkach.



Ochrona UV i dodatkowe obietnice producentów

W tym miejscu BRTC niestety odpada z gry. Z powodu koloru nie byłam w stanie go nosić na tyle długo, by móc ocenić jego właściwości ochronne i pielęgnacyjne. Jestem natomiast w stanie ocenić właściwości ochronne i pielęgnacyjne Lioele i Silver Label.
 
OCHRONA UV: Obiecanki cacanki :) Każdy z tych kremów używałam conajmniej 2.5 miesiąca i niestety nie zauważyłam zmniejszenia ilości piegów na mojej twarzy - wręcz przeciwnie, przybylo mi piegów a niektóre się powiększyły że hej! Może przez to że BB zawierają głównie filtry ścieralne, którymi to są ów zawarte w nich pigmenty? Im cieńsza warstwa tym słabsza ochrona? Filtr UV w przypadku tych dwóch kremów nie daje ochrony w ogóle.

WYBIELANIE/ROZJAŚNIANIE: Ani Lioele ani Silver Label nie rozjaśniły istniejących już piegów i przebarwień na skórze twarzy. Lekko natomiast zniwelowały żółty odcień charakterystyczny dla skóry palacza.  Po niemalże 6 miesiącach stosowania ich obu, nie wiele się zmieniło na mojej twarzy.

PIELĘGNACJA SKÓRY/ZMARSZCZKI:   Lioele wygładza i ładnie nawilża skórę w ciągu dnia; ma minimalny wpływ (po 3 miesiącach używania) na drobne zmarszczki (to chyba przez nawilżenie) i wydaje się zapobiegać powstawaniu nowych zmarszczek. Dr Jart również wydaje się nawilżać na odpowiednim poziomie i ogólnie utrzymuje skórę twarzy w dobrej kondycji. Zdecydowanie opcja BB jest lepszą alternatywą do zwykłego podkładu gdyż w porównaniu do drogeryjnych, standardowych podkładów naprawdę pielęgnuje.


 Zarówno Lioele jak i Silver Label wymagają użycia dobrego zmywacza do makijażu gdyż naprawdę ciężej je się zmywa niż zwykły podkład. Oba BB lubią migrować do oczu w trakcie zmywania i zwykły żel do mycia twarzy w moim przypadku z nimi sobie nie radzi. Polecam dobry płyn micelarny i żel peelignujący do mycia twarzy. Przy zmywaniu, co mnie naprawdę zaskoczyło, wydają się być bardziej tłuste  i wodoodporne niż są  w rzeczywistości! To nie to samo co zwykły podkład :)

OCENA:  
Dr Jar Silver Label: 8/10
Lioele Triple the Solution 7/10
BRTC Gold Caviar 0/10

Monday, 9 July 2012

Daiso Japan Charcoal Mask

Maska peel-off  z dodatkiem węgla, przeciwko wągrom, rozszerzonym porom i innym niespodziankom głęboko ukrytym w skórze. Obiecuje głębokie oczyszczenie skóry, odblokowanie porów oraz regulację wydzielania sebum.

 Konsystencja żelowa, kolor czarny, bardzo trudno się rozsmarowuje i radzę używać do tego palców a nie pędzla do maseczek :)
Wycycha dość długo, ok 20min.




Szalenie mocna -  wyrywa drobne włoski na twarzy- procedura bardzo bolesna - działa jak depilator ;) Czyli mamy 2 w 1 :D 
Raz tylko, pierwszy i ostatni,  zastosowałam na całą twarz  i ściąganie jej zakończyło się łzami w oczach.
Wyrywa skutecznie włoski ale z wągrami już radzi sobie słabiej - usunęła może 10%?
Fajna na strefę T a dla odważnych sprawdzi się na skórze całej twarzy.
Oczyszcza przyzwoicie: wyciąga  drobne, dopiero co powstające zaskórniki i usunie przy każdej aplikacji kilka starych zasiedziałych rezydentów. Zmniejsza widocznie pory.
Wymaga regularnego stosowania.

Pojemność 80g wystarcza na bardzo długo (wygląda mi na ok 100ml).

Ocena: 6/10

Gmarket Haul 1



Z pewnością nie pierwszy i ostatnio haul na Gmarket - pierwszy próbkowy - dla testów, czy w ogóle do mnie dotrze!? :) 
Dotarła do UK w ciągu tygodnia. Bez cła...ale to dopiero pierwsze zamówienie :)

Wydawało się być trudne, ale wcale nie jest. Największą trudnością jest wyszukiwanie produktów i zgadywanie co jest czym...mając jednak pod ręką Google Chrome i podręczny translator tłumaczący w całości stronę język koreański mi nie straszny. Oczywiście zdarzają się pomyłki - jak to w moim przypadku z The First Cell Revolution Essence Advance :) Zamówiłam 40 próbek tej oto esencji i 2 opakowania 5ml  First Cell Revolution Essence... na zdjęciu wyglądały tak podobnie, że się po prostu machłam - mam podwójnie - 60ml :) Reszta poszła zgodnie z planem.
Skompletowanie zamówienia zabrało mi tydzień.

 Czy jest drogo?  Przesyłka EMS jest droga gdyż gmarket wciąga w obliczenia wagi teoretyczną wagę produktu jak np. 0.3kg za 40 probek 1ml - te zaś ważą jakieś 100g. Szampon 200ml - 0.5kg...kiedy jego faktyczna waga to 300g. Na szczęście nadpłatę gmarket zwraca i czeka ona do wykorzystania przy kolejnych zakupach :) Płaciłam za paczkę 2kg, kiedy faktyczna jej waga wynosiła 1.3kg.

A oto zdobycze czekające na recenzję :)


1. Sulwhasoo Extra Refining Serum - 2x 5ml
2. OHUI cell power No.1  - 2x 10ml
3. Sulwhasoo overnight vitalizing treatment - 3x 15ml
4. OHUI The First cell revolution essence advanced - 5ml x 2 + 40x 1ml
4. Hera Age Away Modifier LX - 40x1ml
5. OHUI Cell Power No.1 eye cream - 40x1ml
6. OHUI Black Serum - 40x1ml
7. Baroness Mash sheet: aloe 2x, green tea, collagen, pomegranate 2x
8. Dermal Collagen Essence Mask: charcoal 2x, royal jelly

  

Innisfree Jeju Vulcanic Pore Clay Mask






 Maseczka zawiera naturalny popiół wulkaniczny z wysp Jeju, który w badaniach producenta wykazuje silne działanie oczyszczające.
Minimalizuje pory oraz pomaga w walce z niedoskonałościami skórnymi.

GMO / Mineral Oil / Chemical / Alcohol / Triclosan / Benzophenone & Paraben Free.



Największym plusem tej maseczki jest to, że nie wysycha na twarzy...nie jest więc konieczne spryskiwanie twarzy wodą termalną. Zmywa się umiarkowanie łatwo, pozostawiając skórę bardzo dobrze nawilżoną, rozświetloną i wypoczętą. Stosowana dwa razy w tygodniu na ok.15 skutecznie zapobiega pojawianiu się na skórze potówek i  pojawianiu się niespodzianek.
Polecam w okresie letnim!

Łatwo się rozsmarowuje pędzlem jak i palcami. Nie podrażnia okolic oczu ani powiek.


Minimalizuje znacznie ryzyko zapchania porów i reguluje wydzielanie sebum.
Wspaniale przygotowuje skórę do aplikacji kremu - mam wrażenie że krem lepiej się wchłania.

Zdecydowanie warta zakupu. Pojemność 100ml starcza na bardzo długo. Opakowanie posiada dodatkowe przezroczyste wieczko ochronne.


Ocena: 10/10 

Ostatnio pojawiła się na rynku wersja HARD. Wersja bezolejowa z dwukrotnie zwiększoną właściwością absorbcji sebum. Przeznaczona dla cer tłustych. 
Już wylądowała na liście zakupów :)






Biore UV Aqua Rich Watery Essence SPF 50+ PA+++




Holy grail dla filtromaniaczek z cerą mieszaną.

Godny następca emulsji Avene 50+ a znacznie lżejszy, wchłaniający się do absolutnego matu i utrzymujący mat na twarzy przez bardzo długi okres czasu.
Uwierzysz mi czy nie, ale twarz jest tak matowa, że wręcz lekko ściągnięta i wymaga nawilżacza - czy to pod postacią kremu nawilżającego, albo kremowego podkładu BB.
Krem ma konsystencję wodną ,bardzo łatwo się rozsmarowuje. Lekko grudkowaty (mikro kapsułki aqua) ale te znikają w trakcie aplikacji.
Jak już wspomniałam, wchłania się do absolutnego matu, przez co nie będzie pełnił funkcji kremu bazowego...w parze z suchym podkładem mineralnym wymaga dodatkowego nawilżenia- nie obejdzie się bez. Wiem że wypisuję rzeczy w które ciężko uwierzyć :) Ale piszę prawdę - sama się przekonaj :)

Poniżej zdjęcia ukazujące wchłanianie się specyfiku. Ostatnie trzy pod różnym kątem światła - nic się nie błyszczy, filtr po prostu znika.












Niestety zawiera alkohol...co jednak w przypadku mojej cery nie sprzyja powstawaniu suchych placów na policzkach.
Najlepszy filtr jaki jak dotąd używałam. Chroni - ilość piegów przez na twarzy pozostaje bez zmian, ale jeśli słońce uderzy mocniej ... nawet najlepszy filtr mnie nie uratuje ;)



Nie potrawie zrozumieć jak taki filtr potrafi chronić przed słońcem i dlaczego filtry produkcji europejskiej muszą być zawsze takie tłuste i ciężkie?

Oczywiście  ten nie zapycha.


Ocena: 10/10


   
Ingredients: Water (Aqua), Alcohol, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Lauryl Methacrylate/Sodium Methacrylate Crosspolymer, Diethylamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate, Dimethicone, Acrylates/C10-30 Acrylate Crosspolymer, Glyceryl Stearate, Agar, Polyvinyl Alcohol, Sodium Hyaluronate, Citrus Grandis (Grapefruit) Fruit Extract, Citrus Medica Limonum (Lemon) Fruit Extract, Citrus Aurantium Dulcis (Orange) Fruit Extract, Xylitol, Butylene Glycol, Propylene Glycol, Sodium Hydroxide, Potassium Hydroxide, Phenoxyethanol, Disodium EDTA, BHT, Fragrance (Parfum).




Thursday, 5 July 2012

SKINFOOD Gold Caviar Serum

Serum które zdaniem producenta zajmie się istniejącymi zmarszczkami, poprawiając jednocześnie nawilżenie oraz sprężystość skóry...pomoże w tym rosyjski caviar i złoto. 




Serum to było pierwszym kosmetykiem azjatyckim na którego zakup się skusiłam. Podobnie jak z serum Cho Bo Yang Jin  nie zerkłam na skład, poprzestając na nielicznych recenzjach (które, już nie do końca jestem pewna czy dotyczyły tego serum, czy wersji liftingującej). Opakowanie wręcz bajkowe, fajnie się prezentuje na toaletce - wygląda naprawdę inaczej i zapowiada całkiem ciekawy kosmetyk...do tego sama nazwa producenta : Skin Food (zerknij TU )... oraz  filozofia marki.

Nie ukrywam że zdenerwowałam się po pierwszym zerknięciu na etykietkę z tyłu butelki.
Active ingredient: DIMETHICONE 7.8%
I wszystko stało się jasne. Kosmetyk przypomina bazę silikonową pod makijaż. Pozostawia na twarzy dość gruby "silikonowy" film który udaje  obiecywane przez producenta  wygładzenie skóry i wypełnienie zmarszczek. Pytanie: co dzieje się pod spodem? 
W moim przypadku wzmożona produkcja sebum i "niedotlenienie" skóry, a co z tym idzie - niespodzianki :)
Przykre jest to,że większość kuszących kosmetyków tego producenta (szczególnie typu serum) zawiera wlaśnie ogromne ilości dimethicone :(  
Używałam go nieregularnie przez ok. 2 tygodnie, po czym zużyłam resztę do pielęgnacji dolnych partii ciała.
Nie dałam mu szansy na popisanie się...  a może powinnam?





Active ingredient: DIMETHICONE 7.8%
Inactive ingredients: Caviar extract, cyclopentasiloxane, water, alcohol denat., butylene glycol, glycereth-26, betaine, beta-glucan, dimethicone/vinyl dimethicone crosspolymer, glyceryl polyacrylate, tocopheryl acetate, propylene glycol, peg-10 dimethicone, biosaccharide gum-1, trisiloxane, niacinamide, sodium chloride, peg/ppg-18/18 dimethicone, peg/ppg-17/6 copolymer, simmondsia chinensis (jojoba) seed oil, disteardimonium hectorite, cyclomethicone, polysorbate 20, carbomer, glycerin, proline, palmitoyl tetrapeptide-7, palmitoyl pentapeptide-4, palmitoyl oligopeptide, lentinus edodes extract, lecithin, hydrolyzed vegetable protein, hydrogenated lecithin, glycine soja (soybean) protein, persea gratissima (avocado) oil, adenosine triphosphate, acetyl tyrosine, adenosine, disodium edta, cholesterol, ceramide 3, phenoxyethanol, propylparaben, methylparaben, fragrance, caramel, gold






Missha Time Revolution Night Repair Science Activator Ampoule




Folgując trendowi zastosowania fermentowanych drożdży w pielęgnacji skóry. 

Serum ma przeciwdziałać powstawaniu zmarszczek i wygładzać te już istniejące; ma ono również wyrównać koloryt skóry; dostarczyć substancje odżywcze do głębszych jej warstw oraz poprawić jej metabolizm komórkowy...to wszystko ma dziać się w nocy.



Serum o konsystencji płynnego żelu wchłania się dość wolno, pozostawiając cieniutki, lepki film na twarzy. Nie podrażnia oczu i powiek, nie migruje do oczu - naprawdę bardzo delikatny kosmetyk.
Nawilża dobrze skórę przetłuszczającą się, ale nie pomoże w zwalczaniu suchych skórek.
 Zapach niemalże niewyczuwalny. 
 Już po 3 dniach stosowania na noc skóra zaczęła nabierać jednolitego koloru i zaczęła wydawać się bardziej jędrna a pory lekko zmniejszone. Po 2 tygodniach jednak, z przyczyn bliżej nieokreślonych, na czole, policzkach zaczęły pojawiać się niespodzianki...co bardzo dziwne, gdyż to, w jaki sposób moja skóra tolerowała serum, nie wskazywało na to że może zapychać. Nie pamiętam kiedy ostatni raz pojawiło mi się na twarzy tyle niespodzianek co w trakcie używania tego serum. Zaczęłam zatem stosować go na przemian z Triacneal'em Avene, by zachować osiągnięte efekty i zapobiegać jednocześnie nowym niespodziankom. Walczyłam z niespodziankami do wykończenia całej buteleczki. Kiedy buteleczka serum się skończyła niespodzianki zniknęły i nie powróciły do dnia dzisiejszego. Nie wiem który składnik jest temu winien, gdyż bardzo rzadko moja skóra reaguje na kosmetyki tak drastycznie. W trakcie 3 miesięcy (na tyle mi starczyła butelka 50ml) odnotowałam lekkie odżywienie skóry, ujednolicenie koloru (widoczne szczególnie rano), co po stosunkowo krótkim okresie stosowania mogłam zobaczyć w lustrze.




Buteleczka bardzo ładna, z pipetką ale też niehigieniczna. Otwierając butelkę i używając pipetki automatycznie pompujemy powietrze do środka co teoretycznie może mieć wpływ na jakość i działanie produktu. 

OCENA: 4/10

Czy kupię ponownie? Raczej nie....


Ingredients: Aqua, Bifida Ferment Lysate,Glycereth-26,Sorbus Commixta Extract, Juniperus Chinensis Xylem Extract,Bis-PEG-18 Methyl Ether Dimethyl Silane,Butylene Glycol,Niacinamide,Glycerin,Betaine,Chamomilla Recutita Extract, Ophioglossum Vulgatum Extract,Sodium Hyaluronate,Grifola Frondosa (Maitake) Mycelium Ferment Filtrate Extract, Sea Water Maris Aqua,Adenosine,Echium Plantagineum Seed Extract,Cardiospermum Halicacabum Flower/Leaf/Vine Extract,Helianthus Annuus SUnflower Extract,Tocopheryl Acetate,Lactococcus Ferment Lysate,Manilkara Multinervis leaf extract, Alpha-Glucan Oligosaccharide,Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Extract,Cassia Alata Leaf Extract,Lactobacillus Ferment,SCHIZOSACCHAROMYCES FERMENT FILTRATE,Pogostemon Cablin Oil,Pseudoalteromonas Ferment Extract, Tripeptide-1,Tripeptide-10 Citrulline,PALMITOYL HYDROLYZED WHEAT PROTEIN,Hydrolyzed Soy Protein,MACADAMIA TERNIFOLIA SEED OIL,LIMNANTHES ALBA (MEADOWFOAM) SEED OIL,Retinol,Cholesterol, Beta-Sitosterol,Panthenol,Cucumis Melo (melon) Fruit Extract,Glyceryl Linolenate, Ascorbyl Tetraisopalmitate,Ubiquinone,Brassica Campestris (Rapeseed) Sterols,Sodium Ascorbyl Phosphate,Acetyl Hexapeptide-8,Copper Tripeptide-1,Biotin,Amaranthus Caudatus Seed Extract,Ethyl Hexanediol,Trifluoropropyl Cyclopentasiloxane,Glyceryl Polyacrylate,Dimethicone ,PEG-11 Methyl Ether Dimethicone,PEG-40 Hydrogenated Castor Oil,PPG-26-Buteth-26,Polysorbate 20,Cyclomethicone,Carbomer,Glyceryl Caprylate,Triethanolamine ,Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer,Acacia Arabica Stem Bark,Dimethiconol,Xanthan Gum,Octyldodecyl,Dipropylene Glycol,Hydrogenated Lecithin,Disodium EDTA,Dextrin,LAMINARIA DIGITATA (HORSETAIL KELP) EXTRACT,Lauryl Methacrylate/Glycol Dimethacrylate Crosspolymer,HYDROXYPROPYLTRIMONIUM MALTODEXTRIN CROSSPOLYMER,Caprylic/Capric Triglyceride,Dipropylene Glycol,Lecithin,GLYCERYL ARACHIDONATE,Ceteth-24,Choleth-24,Cetyl Phosphate,PEG-5 Rapeseed Sterol,BHT,Ceteth-3,Ceteth-5,Silica

Missha Misa Cho Bo Yang Rejuvenating Essence & Cream

     Missha Misa Cho Bo Yang JIN Rejuvenating Essence 


Zgodnie z deklaracja producenta esencja ma zawierać 100% sok z zen-szenia (cokolwiek to może znaczyć ), 50 rożnych ekstraktów z roślin stosowanych w medycynie orientalnej oraz prawdziwe złoto.
Główne składniki: czarny żeń-szen, dziki żeń-szen, czerwony żeń-szen i trędownik.

Co mnie skusiło do zakupu tej właśnie esencji? Tak właściwie to sama się zastanawiam :)
Z pewnością sam fakt, że jest to esencja -  gdyż w porównaniu do kremów znacznie łatwiej się wchłania i jest zdecydowanie lżejsza dla skory mieszanej z tendencja do przetłuszczania się.
Drugą przyczyną było wgłębianie się w artykuły na temat cudownego działania  żeń-szenia, jego właściwości odmładzających i przeciwzmarszczkowych. Dopiero potem doczytałam że zależy od tego jaki żeń-szeń i skąd :)
Tak, żeń-szeń i żeń-szeń to nie to samo.

Trzecia przyczyna to fakt, że Sulwahsoo postawiło ponad 50 lat temu na żeń-szen i w dniu dzisiejszym należy do grona najbardziej  prestiżowych  marek kosmetyków koreańskich ...głownie ze względu na skuteczne działanie żeń-szenia :) A jeśli dla Sulwhasoo żeń-szen zadziałał, to dlaczego nie dla świetnie kopiującej większość prestiżowych marek kosmetyków - Missha ?

Tańsza wersja Concentrated Ginseng Cream?
Zafascynowana ów cudownym składnikiem, jakim jest żeń-szeń , a dokładniej to aż 4 jego rodzaje w  Cho Bo Yang Jin  (co brzmi  nawet lepiej niz Sulwhasoo) , nie trudziłam się nawet szukaniem składu kosmetyku. Tutaj wydaje mi się, bazowałam na znajomości składów pozostałych produktów tego producenta które z reguły sprawiały pozytywne wrażenie. Zaufałam. 
Zakup w ciemno.




Esencja Cho Bo Yang Jin faktycznie zawiera drobinki złota, które znikają w trakcie aplikacji kosmetyku.. Zapach bardzo dziwny, połączenie ziol z czym chemicznym, dający w efekcie zapach zjełczałego kremu. Nie pachnie żeń-szeniem jak kremy Sulwhasoo. Szczerze, to pachnie jak zepsuty krem i tutaj się zastanawiam, czy nie trafiłam na felerna sztukę. Jest wyraźny akcent ziołowy i data przydatności kosmetyku jest w porządku ale niestety... śmierdzi. Przy czym zaznaczę, ze uwielbiam zapachy ziołowe i nie mam absolutnie nic przeciwko...ten jednak daje do myślenia.. Podobnie zresztą pachnie krem do twarzy z tej samej serii, identycznie :) Może tak właśnie powinien pachnąć?




Esencja  jest bardzo ciężka, bogata, przeznaczona zdecydowanie dla skory przesuszonej. Na mojej skórze bardzo długo się wchłania i migruje do oczu. Plusem jest to, ze nie zapycha.
Minusem - na skórze przetłuszczającej się, po kilku godzinach zaczyna odstawać razem z warstwą kumulującego się pod nim sebum - szczególnie po długiej nocy.
Wchłania się  jednak w miejscach w których skóra jest przesuszona.
Formuła  kremu po prostu nie dla mnie.
Kolejnym minusem jest zapach, który nie tylko jest nieprzyjemny ale i utrzymuje się zbyt długo.
Mimo przyzwoitego oczyszczenia twarzy, po nałożeniu tego kremu mam uczucie brudnej skóry - wina zapachu? 
Dla mnie zakup nietrafiony.Zawiodłam się na całej linii...ale z własnej winy :)


Krem  Cho Bo Yang Jin posiada konsystencje typowo  maślana. Topi się jak masło w kontakcie z ciepłem skory. Bardzo bogaty i znacznie cięższy niż esencja. Wystarczy drobinka na pokrycie całej twarzy. Zawiera drobinki złota i podobnie jak esencja bardzo szybko migruje do oczu - na szczęście oba produkty nie podrażniają oczu. Czy ma działanie przeciwzmarszczkowe?
Nie wiem, z powodu zapachu wylądował na łokciach i łydkach.

 
 
Każdego  rana skora twarzy wydawała się być przeciążona, zmęczona  i aż prosiła się o usuniecie pozostałości bardzo nieprzyjemnego, tłustego filmu po obu produktach.



Na wstepie :)


Fokus na kosmetyki orientalne, nietypowe, mało znane... głownie organiczne, naturalne.

Blog powstaje w wyniku nadmiaru wolnego czasu, którego jak na razie nie wiem w jaki by tu sposób zagospodarować. Typu anti-ager, gdyż stuknęła mi już 30 :) Poświęcony głownie walce z czasem ...żeby tą 30-stke na twarzy zachować jak najdłużej :)


Specyfikacja mojej skóry: 
W fazie przemiany z mieszanej na suchą. Piegi, zmarszczki mimiczne, poszerzone pory, utrata jędrności... brzmi strasznie. Jestem ex-palaczem (16 lat!).
Mam cerę bardzo jasną i szybko spala mnie słońce...to tyczy się całego ciała. Praktycznie, nie jestem w stanie się opalić.

Włosy:
Cienkie,słabe, rwiące się podczas czesania, wypadające niemalże non stop  a czasami łącznie z cebulkami. Matowe, falowane zazwyczaj bez blasku.

Widać, jestem dość problematycznym typem.
Kosmetyki dobieram pod kątem potrzeb mojej skóry  i włosów, tak że recenzje są bardzo subiektywne.

Enjoy :)

W przypadku jakichkolwiek pytań ...pisz :)