Sunday, 8 June 2014

Ciracle Anti Blemish Spot A-Sol







Zużyłam 1/2 buteleczki... i lubię używać :)

Zawartośc buteleczki  jest konsystencji wody - wchłania się błyskawicznie bez pozostawiania lepkiej warstwy na twarzy i o dziwo nawet  delikatnie nawilża.
Nie odnotowałam przesuszenia skóry - jestem typem "mieszanym" po 30stce.

Pachnie trochę alkoholowo, bardzo ziołowo. Lekko podszczypuje, szczególnie w miejscach drobnych krostek, uszkodzonej warstwy skóry.

Fantastyczny kosmetyk profilaktyczny przeciwko niespodziankom. Używany raz, dwa razy w tygodniu skutecznie zapobiega wypryskom. Nie nadaje się jednak do zadań specjalnych.
Nie miałam okazji stosować go punktowo...ale wątpię by działał szybko i skutecznie.

Jeśli ktoś jak ja, zwykł używac Triacneal albo Effaclar profilaktycznie, ten kosmetyk z powodzeniem te dwa specyfiki zastąpi...przy czym jest o wiele delikatniejszy dla skóry.

Czy zwalił mnie z nóg? Nie :-) Ale chętnie do niego wrócę :)

Polecam :)





Ciracle Absolute Cleansing Oil



Bije na łeb wszystkie oleje jakie dotąd miałam i sprawił że Sulwhasso stracił swój "seal of approval".


Skład sprawdziłam dopiero po kilku tygodniach od zakupu...no i jest  tragiczny:

Caprylic/Capric Triglyceride, Isopropyl Myristate, Cetyl Ethylhexanoate, PEG-20 Glyceryl Triisostearate, Mineral Oil, Camellia Sinensis Leaf Extract, Camellia Sinensis Seed Oil, Sorbitan Sesquioleate, Tocopheryl Acetate, BHT, Fragrance

....


...wszystko wskazuje na to, że najlepszy olej do zmywania makijażu to olej mineralny.
W sumie to nie zostawiam go na twarzy dłużej niż 2 minuty, więc teoretycznie nie powinien zaszkodzić?
Hm?


Produkt jest fantastyczny. Rozpuszcza wszystkie tusze, nawet te najbardziej oporne.
 Nie piecze po dostaniu się w oczy i nie podrażnia.
 Jest niemalże bezzapachowy.



 Po zużyciu tej butelki spróbuje raz jeszcze podejść do Perfect Oil Shiseido...też na oleju mineralnym.
Różnica w cenie jest taka, że perfect oil kosztuje połowę ceny Ciracle.

Polecam  tym, którzy nie przejmują się zbytnio składem ... świetny produkt!





Saturday, 7 June 2014

Caolion Pore Minimizing Mask Pack

Innisfree  w wersji hard zjejczała - co dziwne. Trza było zastanowić się nad czymś nowym.
Padło na Caolion...kolejna rekomendacja WishTrend.

..może zacznę od tego, że w tym przypadku nie musiałam czekać aż maska zjejczeje, gdyż już pachnie zjejczale. Bardzo nieprzyjemny zapach.... nie mam zielonego pojęcia czy to normalne dla tej maski, czy nie?
Ma w składzie mentol i można to odczuć na twarzy. Chłodzi dość mocno co nawet przyjemne :)


 Maska trudno się rozprowadza - sprawę ułatwi pędzel do aplikacji masek. Raczej nie da się nią równomiernie pokryć twarzy...ma bardzo dziwną konsystencję, którą nie wiem zabardzo do czego porównać...gliniasto-olejowa?

Wiem jednak że wystarczy nałożyć cieniutką warstwę i zadziała jak powinna.


Zasycha u mnie po 5 minutach....grubsza warstwa będzie zasychać dłużej. 
Zmywanie tego z twarzy to nie lada wyczyn! Woda się po masce ślizga,sama maska tworzy grudy podczas zmywania. Po pierwszym użyciu, postanowiłam zaopatrzeć się w gąbeczki do mycia twarzy - super sprawa :)

Co do efektów - jestem zadowolona! 
Pomaga pozbyć się podskórnych niespodzianek (takich malutkich); koi cerę i lekko zwęża pory - oczywiście nie na stałe...ale prawdopodobnie regularnie stosowana będzie pomagała w kontolowaniu ów fenomenu poszerzających się porów. 

.....jedyna rzecz która mnie odrzuca to zapach tej maski. 
Byłabym wdzięczna za feedback odnośnie zapachu...może z moją maską jest coś nie tak? 


Czy jest lepsza od Innisfree?? Gdyby nie ten zapach, to wydaje mi się że tak....  ;)

TBC...


11/8/2014 Update: Zapach maski stał się tak nieznośny że wyrzuciłam ją. Wracam z podkulonym ogonem do klasycznej wersji Innisfree.









Wednesday, 4 June 2014

Victoria's Secret - Aqua Kiss Body Mist


  .....jak dotąd nie miałam okazji ujawnić mojej pasji do zapachów, w szczególności tych "innych"....
W tym poście "wyjdzie szydło z worka" :)
Przepraszam jeśli komuś nadepnę na piętę....   ...zdaję sobie sprawę z tego, że zapachy te mają wiele zwolenników....

Szukam od dłuższego czasu mgiełki do ciała, lekkiej, pozytywnej, pachącej w miarę naturalnie i trzymającej się blisko skóry. Coś relaksującego, co pozwoli odpocząć, zapomnieć o pracy i zasnąć w spokoju.....
.... ale żeby nie było zbytnio pospolite, za słodkie, aby chociaż ciutkę się wyróżniało...
ten miał być najlżejszy z całej kolekcji...

Myślałam że wybierając Victoria's Secret, trafię w coś pomiędzy...pomiędzy zwykłym a niezwykłym...nie oczekiwałam  jednak cudów..... ale to co dziś przyleciało pocztą, przekracza granice mojej tolernacji i się lekko wkurzyłam :)

Tak pospolitej i śmierdzącej chemią wody zapachowej jeszcze nie wąchałam....kwiatowa woda do żelazka bije to coś niebieskiego na łeb i szyję.

O ile kupując krem, który okazuje się być bublem, mogę zużyć na nogi... z tym,  naprawdę nie wiem co zrobić. 


Bazę zapachu Aqua Kiss można porównać do zapachu wyjściowego stosowanego w proszkach do prania. Co z tej bazy zaś wystaje to nie nuty kwiatowe a jakieś zwiędłe, wychudzone,  wiercące w nosie  chrusty probujące nabrać koloru i udawać kwiaty..w swych zmaganiach z biedą ocierające się o zapach kwiatów opisanych na butelce. Zapach nie jest świeży a wiercący w nosie, wchodzi w nozdża  jak druciana szczotka, wręcz nieprzyjemnie szklisty z bardzo metalicznym, chłodnym posmakiem.
 Nie będę rozwodzić się już na temat alkoholowej nuty, gdyż z tym się liczyłam i byłabym w stanie zaakceptować.... nie jednak z czymś tak okrutnym, nieumiejętnym i bolesnym dla zmysłu powonienia  na dokładkę.

 ...zbrodnia ....




Friday, 2 May 2014

Secret Key Dragon Blood Essence





Skąd pomysł na taki zakup? Peter Thomas Roth :) Seria Laser Free, której głownym składnikiem jest dragons blood - żywica drzewa Sangre de Grado... 



Żywicy tej przypisuje się cudowne właściwości...począwszy od tych odmładzających po leczenie raka.
Jako że dużo ludzi sobie chwali tą serię, pomyślałam że skuszę się na to samo, tylko w wersji koreańskiej. Serum to kosztowało mie 12 funtów, wiec cenę da się znieść ...nawet jeśli by miało okazać się bublem.
PT Roth życzy sobie $75.00 

Tutaj info odnośnie składu.

...znajdziemy  w nim silikon i trójglicerydy i inne nieprzyjemne rzeczy. Sama żywica, sugerując się innymi tłumaczeniami pojawia się na ok. 10 pozycji w składzie, więc można powiedzieć że jest :)


Mogę też powiedzieć, że bublem serum to nie jest. Nie sądziłam że zamiast kontynuować testowanie Red Serum Skin & Lab, zawieszę się na testowaniu tego.....


5ty dzień z rzędu i każdego rana zaglądając w lusterko się dziwię... żeby moja skóra  przed i po nałożeniu podkładu tak dobrze wyglądała 5 dzień z rzędu, jest czymś niezwykłym :)

Jakby pociągnięta żelazkiem, fantastycznie wygładzona..na miarę swoich możliwości oczywiście.


Serum jest stosunkowo lekkie i bardzzo ładnie się wchłania. Pozostawia skórę bardzo dobrze nawilżoną, wilgotną przez długie godziny bez odstawania od skóry. Po przespanej nocy  skóra nadal jest  lekko nawilżona i wygląda świetnie! :)

Nie oszczędzam...4 porcje na jedną aplikację - skóra wchłania wszystko. 
Okazyjnie maznę twarz Red Serum, ale dokładam na noc Secret Key.

Efekty są zaskakujące, szczególnie że  osiągnięte w tak krótkim czasie. Skóra wydaje się bardziej napięta...widocznie napięta.

...zobaczymy co wyjdzie z tegoeksperymentu po 2-3 tygodniach :) 

Na razie...jestem pod wielkim wrażeniem :)

...odważę się jednak dać już teraz approval :D  Fantastyczny zakup!


 .....TBC


EDIT08/06/14: TAK Rzeczywiście fantastyczny zakup :) Red Serum dalej czeka na swoja kolej.
Smocz krew fantastycznie nawilża, nie wyciera się do poduchy. Bardzo dobrze się wchłania i poprawia ogólna kondycję skóry - skóra ma jednolity odcień po przebudzeniu, a to coś!

Zapach może wydawać się dość intensywny pachnie miodem, słodko.
 ....nie jestem pewna czy nie jest przypadkiem komodogenne - nadal pracuję na rozwizaniem zagadki...ale od czego sie ma triacneal :D  Serum to tak fantastycznie wpływa na moj skórę, że akceptuję okazyjne niespodzianki....
Kupujcie! Warte każdego grosza :)



....szykuję się do robienia zapasów :) 






Monday, 28 April 2014

Nautrogena Ultra Sheer Dry-Touch Sunscreen Broad Spectrum SPF 45



Kolejna recenzja filtra "broad spectrum" ....jak widać przygotowuję się do lata :)
...Neutrogena w stanach nadal sprzedaje sprzedaje SPF 100 ..a nawet 110!

Kupiony pod wpływem recenzji na stronie Paula's Choice...z zamiarem stosowania na twarz, łącznie z powiekami oczywiście :)

Obietnice: broad spectrum oraz  "dry touch", czyli szybko wchłaniająca się formuła.

I co z tego wyszło ...?
 :) 

Nie wchłania się tak szybko jak ulubieniec Biore. Tak naprawdę nie jestem do końca przekonana czy naprawdę się wchłania :) Filtr raczej lekko zasycha, pozostawiając na skórze twarzy satynowo-silikonową, grubszą warstwę ochronną. Warstwa ta jednak dobrze trzyma się skóry, nie odstaje....



Nie zapoznałam się ze składem - zaufałam w ciemno recenzji Pauli...pomyślałam sobie, olej to - byle ochroni przed słońcem :) 

Filtr po aplikacji lekko podszczypuje - co rzadko się zdarza w przypadku mojej skóry, z reguły nic mnie nie szczypie, nie uczula. Ma też tendencje do migrowania do oczu...i piecze niemłosiernie jeśli się tam dostanie.

Ma strasznie intensywny, mocny zapach który naprawdę przeszkadza.
...

Po pierwszych 3 dniach przywykłam do zapachu.
Przywykłam również do konsystencji - strasznie tępy,  trudno go równomiernie rozprowadzić na twarzy.

Zaczęłam się zastanawiać dnia czwartego, kiedy pieczenie stało się niepokojące a po wykonaniu pełnego makijażu okolice wewnętrznych kącików oczu okazały się być pokryte okazałej wielkości łuszczącymi się płatami skóry. 

Filtr przesuszył skórę na amen. 

Podsumowując: wielkie ryzyko podrażnienia skóry - uwaga alergicy; nie wyobrażam go sobie na cerze naczynkowej, mocno przesusza skórę; bardzo intensywnie pachnie -proszkiem do prania. 

Nie planuję ponownego użycia na twarz. 
Nie wiem czy chroni przed słońcem i raczej nigdy się nie dowiem....










Phytocitrus Restructuring Shampoo



Kolejny produkt z upominkowego zestawu Phyto.
Z tej samej serii co wcześniej recenzowana maska.

Ma odbudować włos i nawilżać.

Kolejny produkt "heavy duty" , do zadań specjalnych.

Szampon jest bardzo gęsty i z biedą wylewa się z tej bardzo nieekonomicznej i niepraktycznej metalowej butelki z zakręcanym korkiem. Co z tego że opakowanie jest ładne, jesli utrudnia wydobycie produktu. Nie wyobrażam sobie jak wydobędę resztki....

Gęsty jak prawdziwy ajerkoniak i lekko ajerkoniakiem pachnie.

Na temat tego szamponu mam tak samo mieszane uczucia jak na temat maski. 
Jest to najcięższy szampon jaki dotąd używałam...bardzo bogaty.
Myślałam że moje cienkie włosy nadmiernie obciązy....ale tak się nie stało.
Zamkast obciążyć dodał im niesamowitej objętości.
Juz w trakcie zmywania go można zauważyć w dotyku, że włosów nagle robi się dużo.

Z maską w komplecie - killer pod względem nawilżania. 

Włosy cienkie...jak moje, czasami obciązy...czasami nie. Czasami szybciej się przetłuszczą, czasami nie.
..i jak tu go ocenić? :)
Jedyne co jest dla mnie  zawsze gwarantowane, to objętośc.

Sprawdza się dobrze z bardzo lekką odżywką do włosów, stosowaną w zasadzie tylko w celu ułatwienia sobie rozczesywanie włosów.

Nie spotkałam się jak dotąd z szamponem dającym taką objętośc moim włosom. Z reguły szampony to się zmywa i odżywka odpowiada za efekt ostateczny.... no w tym przypadku jest inaczej. 

Zastanawiam się czy ktoś jeszcze odniósł podobne wrazenia.... czy to tylko u mnie tak działa?

Niesamowity produkt.

Coś musi ten szampon zostawiać na włosach, inaczej by nie nabierały tak bardzo na objętości.


Nie polecam do stosowania codziennego :) 

Ale ogólnie...bazując na moich doświadczeniach : 














Holika Holika Honey Sleeping Pack - Acerola




Zaczęło się od próbki Canola.... zakup skończył się na Acerola. 
Sądziłam że zmiana owocu nie wpłynie   zabardzo na ogólne działanie produktu, jako że główną rolę i tak odgrywa tutaj miód....głupio myślałam, bo w tym przypadku  jenak wpływa.

Preferuję wersję z olejem canola od tej z acerolą :)

Acerola mocniej nawilża, ale Canola daje jeszcze coś extra - rozjaśnienie i rozświetlenie cery.


Jest to maseczka z którą udajemy się do łóżka i z którą na twarzy przespimy całą noc.
Rano zmywana wodą...i to tyle.

Pachnie owocowo, rześko, lekko syntetycznie.
..jak widać na zdjęciu, ma konsystencję żelu.


Po oczyszczeniu twarzy, nakładamy okazałą ilość maseczki na twarz i odczekujemy kilka minut aż sobie lekko wyschnie.
Zaskakujący jest fakt, że jak już sobie podeschnie, twarz w ogóle się nie klei. Wygląda trochę dziwnie, lekko się błyszczy...ale nie klei. Nic się nie zmazuje, nic nie ścieka...niezależnie od tego jak grubą warstwę sobie zafundujemy.
Nie ma też opcji aby maseczkę po przespanej nocy zdrapywać z poduszki.
Mocno się trzyma skóry twarzy i jest co zmywać z rana. 
Nie brudzi pościeli. 

Efekt nawilżający jest ...wow :)

Sulwhasoo Sleeping Pack może się przy niej schować...no może nie pod względem składu ale z pewnością nawilżania.

Nie podrażnia oczu.... używam z powodzeniem na powieki.




INGREDIENTS:
Blueberry:  Water,Honey Extract, Vaccinium Angustifolium (Blueberry) Fruit Extract , Glycerin,Dimethicone,Glycereth-26,Arginine, Hydrogenated Castor Oil Isostearate,Carbomer,Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Phenoxyethanol,Ethanol,Methylparaben, PEG-90M, Caramel,PEG-2M, Hydrogenated Lecithin, Sucrose Distearate , Dipotassium Glycyrrhizate, Fragrance,CI 15985,Disodium EDTA, Portulaca Oleracea Extract,CI 17200

Acerola: Water,Honey Extract, Malpighia Glabra (Acerola) Fruit Extract , Glycerin,Dimethicone,Glycereth-26,Arginine, Carbomer,Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer,Phenoxyethanol,Ethanol,Methylparaben, PEG-2M, PEG-90M, Hydrogenated Lecithin, Sucrose Distearate , CI 19140, CI 17200,Dipotassium Glycyrrhizate, Fragrance,Caramel,Disodium EDTA, Dipropylene Glycol, Portulaca Oleracea Extract

Canola:  Water,Honey Extract, Brassica Campestris (Rapeseed) Extract , Glycerin,Dimethicone,Glycereth-26,Arginine, Carbomer,Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer,Phenoxyethanol,Ethanol,Methylparaben, PEG-2M, PEG-90M, Hydrogenated Lecithin, Sucrose Distearate , CI 15985, Dipotassium Glycyrrhizate, Fragrance,CI 19140, Disodium EDTA, Dipropylene Glycol, Portulaca Oleracea Extract





Super City Block SPF 40



Wygrzebałam ten filtr na stronie Paula's Choice. Po stwierdzeniu faktu, ze nie do końca jestem w stanie zaufać filtrom koreańskim (rozterka).... i po przesuszeniu okolic oczu genialnym wynalazkiem Neutrogena Ultra /Sheer Dry Touch Broad Spectrum SPF45!  Pierwszy raz w życiu filtr (Neutrogena) spowodował łuszczenie się skóry wokół oczu ..i to jakie! :) Nie chciałam wracać do emulsji Avene, chciałam czegoś nowego. Wrociłam zatem na stronę Pauli  i po dłuższym namyśle i przeczytaniu kilku dodatkowych recenzji, padło na Clinique.

Jestem ogromną fanką cieni i róży Clinique..nie gardzę również tonikami z serii 3 kroków.
Filtr ten nie pasuje do tematyki bloga, ale robię wyjątek z uwagi na to, że jest to filtr...
...a fitry są najważniejsze :) 
Dla osoby o skorze mieszanej, na której wszystko co tłuste odstaje, recenzje tego typu bardzo się przydadzą, co nie?



Jest to filtr oil-free.....ale w aplikacji i efekcie końcowym tej "oil-free" obietnicy nie widać, no cóż...mogli by dosypać trochę proszków matujących...można, patrząc na koreańskie wynalazki.

Sądziłam że będzie lepiej się wchłaniał i będzie mniej tłusty, no ale nic z tego.
Co najmniej nie zapycha i jak dotąd nie zafundował mi wysypu. Co jednak go wyróżnia, to to że topornie trzyma się skóry, a co za tym idzie - trudniej się ściera z makijażem.

Zerkłam jednym okiem na skład...ekspertem nie jestem, ale wydaje mi się iż jest to filtr chemiczny i będzie tolerował mikkę. Jeśli nie, proszę mnie poprawić.


Filtr jest lekko barwiony i na pierwszy rzut oka wydaje się, że wyrówna odcień cery. Niestety tak się nie dzieje, bo raczej bieli. Mam bardzp jasną cerę, ale po nałożeniu tego wyglądam szaro, odważę się wręcz powiedzieć - szaro-trupio. Muszę biel wyrównać podkładem...

Zaś co do ochrony  - sprawdza się znakomicie.  
..ale jest wiosna....więc wrócę do tej recenzji jeszcze latem, bo wiele się może zmienić :) 

Znakomicie sprawdza się również w kwestii nawilżenia.
 Fajnie  mieć filtr o właściwościach pielęgnaccyjnych dla skóry - antyoksydanty...i za to należy mu się ogromny plus.

Mineralnego SVR 50+ nie zastąpi, nie ma nawet sensu go z nim porównywać - dwie różne rzeczy.
 Ale o ile mineralny SVR się szybko i brzydko ściera, ten na prawdę  porządnie trzyma się skóry. Co do krycia, jak już wspominałam - niebo i ziemia.

Nakładam go na powieki, okolice oczu i nic :) Nie szczypie o ile  nie wcisnę go do oczu. Ma tendencje do migrowania do oczu jeśli połączony z podkładem....

Trochę toporny w aplikacji, trudno się rozprowadza...ale to może i ma swój plus, bo częściowo się wchłaniając, pozwala zaaplikować odpowiednią ilość, tworząc grubszą, ale nie uciążliwą warstwę ochronną na twarzy. Nie miałam problemów z równomiernym rozprowadzeniem go na twarzy...


Jest to SPF 40, ale wydaje mi się lepiej chronić od nie jednej 50+ ktore miałam.



Recenzja.... to be continued....




Skin&Lab Dr. Color Effect Red Serum


Przymieżalam się do tego serum przez kilka tygodni :)



....głównym powodem był brak składu do przeanalizowania :)
 Nadal jestem ciekawa co jest w środku.....
Rekomendowany przez WishTrend....dziewczy które zawsze wygrzebią coś interesującego i co najważniejsze, dającego efekty :)


Pachnie rześko, owocowo, lekko syntetycznie.
Lekko żelowe, ale dosc wodniste.
Nie wchłania sie całkowicie, pozostawiajśc lepką, ale nie uciążliwą warstwę na skórze. Nie przeszkadza mi to, gdyż dzięki temu skóra dłużej pozostaje nawilżona.


Serum to nie odstaje od skóry twarzy i całkiem dobrze się jej trzyma. Nie zdołałam go jak dotąd wetrzeć w pościel i obudzić się z przesuszoną skórą...za to lekko przetłuszczoną ;)

Zeby mówić o efektach końcowych jest trochę za prędko....ale zapowiada się ciekawie....

To be continued....... :)


Update 11/08/2014:  Zużywam... ostatnio używając  już tylko okazyjnie . Nie doświadczyłam jednak jak dotąd efektów specjalnych za które serum to jest tak bardzo wychwalane. Uzywałam w wielu zestawach, kombinach, tygodniami.....  Nie było poranku, kiedy moglabym powiedziec "ale fajnie". Serum to na moją skórę nie działa, nic nie zmienia.

 Raczej nie polecam ...nie wiem za co się go tak wychwala? :-)






Saturday, 26 April 2014

Phyto Phytocitrus Restructuring Mask



Maska ma konsystencję maślaną, jest strasznie gęsta...dobrze trzyma się włosa, nie splywa z woda :)
Przeznaczona dla włosów potrzebujących głębokiego nawilżenia. 

Nakładana na skórę głowy może powodować szybkie przetłuszczenie się włosów u nasady. Szczgólnie w przypadku wlosow cienkich.

Włosy które nie potrzebują głębokiego nawilżenia moze bardzo mocno obciążyc. Zas wlosom przesuszonym doda blasku i sprezystosci.



Mam ja kilka tygodni. Nie sprawdzała się u mnie w ogóle, do czasu pierwszego farbowania farbą chemiczna ..tak, mam już dość henny, walki z odrostami z których henna ostatnio zaczęła schodzić po tygodniu od farbowania.

Jako że farba lekko przesuszyła  włosy na całej długości (Tints of Nature) maska ta, którą myślałam że niedługo wyrzucę, spadła mi jak z nieba! Dodatkowo - lekko wydaje sie rozjasniac kolor wlosow, dodajac refleksow.

Nawilża i co mnie zaskoczyło - wyraznie pogrubia, dodając  włosom objętości. 

Trudno  mi ją ocenić, gdyż pierwsze kilka użyć wypadło średnio.
 Sprawdziła się  dopiero po farbowaniu włosów farbą chemiczną...przy czym bez och-ow i ah-ow.
Jednych może zatem zachwycić, innych rozczarować....



Proponowałabym testy przed zakupem....albo zakup miniaturki, gdyz jest to zakup dosc ryzykowny, biorac pod uwage cene tego produktu. 

Nie sądzę by nadawała się do użytku codziennego. 
Zapach jest akceptowalny, niby to cytrynowy....ale jakis rozmyty, mydlany. 

Jak na razie, jestem zadowolona....uywam jej okazyjnie w ramach kuracji nawilzajacych i po uzyciu samponu gleboko oczyszczajacego. Drugi raz nie kupię gdyż czasami obciąża włosy, czasami nie - nie wiem dlaczego. 

A...jest szalenie wydajna!

Monday, 10 March 2014

Phyto 7 Dry Hair Hydrating Day Cream



Bardzo ciekawy produkt.
Kupiony w promocyjnym zestawie z szamponem i odżywką.
 Jeszcze w starym opakowaniu...

Produkt ciekawy dlatego iż bez silikonów, ale w trakcie aplikacji zachowujący się jak odżywki leave-in silikonowe.
Pachnie mleczkiem owsianym ( zapach akceptowalny, lekko zjejczaly ) i ma konsystencję żelową. 
Ślizga się po włosach, co sprawia że ultra łatwo i równomiernie się rozprowadza. 
Ogromny plus należy mu się za to że nie obciąża włosów... ale stosowany w umarkowanych ilosciach.
Nawilża rowniez umiarkowanie....w sam raz a czasami niewystarczajaco.

Trudno powiedzieć czy wydajny :)

Na już przesuszone, rozdwojone końcówki jest za słaby.

Jak producent pisze na opakowaniu - do stosowania codziennego. Lekki, przyjemny specyfik. 
Nie posiada cudownych właściwości regenerujących, naprawczych...ale wygładza włos, delikatnie go nawilżając. 

W moim przypadku nie zauważyłam nabłyszczenia...

Ale może to dobry znak, gdyż żel się wchłania a nie oblepia włosy?

Nie wiem co tym sadzic.....



Natura Siberica Active Body Slimming Massage Oil



Zawartość tej butelki musi pięknie pachnieć, co nie?
...ale nie pachnie...  pachnie proszkiem do prania :)
 ....ale za to skład cieszy oko! 

 300 ml cudownej mieszanki różnorakich olejów i olejków za 10 funtow to nie dużo...no i raz jeszcze,  ta butelka ;)

Ribes Nigrum Seed Oil, Hippophae Rhamnoides Oil, Arnica Montana Flower Extract, Juniperus Communis Fruit Oil, Organic Citrus Medica Limonum Oil, Cymbopogon Schoenanthus Oil, Myristica Fragrans (Nutmeg) Kernel Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Seed Oil, Simmondsia Chinesis Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Tocopherol

.... .z pewnościa wspomoże masaż i sprawdzi się lepiej od zwykłego oleju do masażu ze względu na ilość różnorakich olejów w składzie.

Zakup dokonany.  

Olejek miał służyć do masażu techniką no lipo lipo  C. Maggio. Jest to intensywny masaż tonujący ciało  przy użyciu kostek palców.

Pierwsze kilka minut było ok. Olejek lekko się wchłaniał ale nadal pozwalał się ręce ślizgać po skórze. Problem zaczął się chwilę później.  Skóra na ramionach zmieniła kolor na buraczany i zaczęła niemiłosiernie piec. A co tam, przejdzie za chwile pomyślałam i postanowiłam kontynuować, zabierając się za łydki. Uczucie pieczenia zamiast ustawać, wręcz przeciwnie - zaczęło się nasilać, parząc. Kiedy doszłam do brzucha, łydki zaczęły mnie parzyć, również zmieniając kolor na buraczany. Chwilę po tym uda, brzuch. 
Uczucie pieczenia mogę porównać do poparzenia się rozgrzanym żelazkiem :) 15 minut po wykonaniu masażu zaczęłam szukać żelu chłodzącego na oparzenia... trochę pomogło. Najgorzej było jednak z moimi kostkami.... jeszcze nigdy mnie tak nie parzyły kostki!
Wierciłam się przez 4 godziny nakładając kilka warstw żelu chłodzącego na ramiona, uda, kostki. Robiłam zimne okłady, moczyłam ręce w  zimnej wodzie....

Do rana się wykurowałam, po buraku ani śladu.....


Nie jestem alergikiem, nie mam problemów z uczuleniami  .... i nie chcę za to "piekło" winić powyżej opisanego olejku do masażu. 
Wydaje mi się że po prostu źle dobrałam olej do masażu. Użyty do tego samego masażu rafinowany olej kokosowy moja skóra zniosła dobrze.
.
Mój wniosek: jest to olejek pielęgnacyjny do delikatnego wmasowania w skórę ciała, a nie olej do masażu.

Ma właściwości rozgrzewające, czego nie nie zauważyłam decydując się na jego zakup.... ale nawet wiedząc o tym i tak bym go kupiła  ;)

Nie wiem jak go ocenić. Olejki z reguły mają słabe działanie bez masażu i długo czeka się na efekty. To masaż w tym przypadku da nam efekt "slim" a nie olejek. Jedyne co olejek może zrobić, to wygładzić skórę, nawilżyć..i ułatwić delikatny masaż.
Czyli jeśli  ma być przyjemnym dodatkiem pielęgnacyjnym, wspomagającym delikatny masaż ciała ..zapach Persila takim go nie czyni.

Butelka nadal mi się podoba....chociaż...ściągnęłam książeczkę przymocowaną na gumce z szyjki  butelki i już nie wygląda tak fajnie jak na zdjęciu...

Butelka wykonana jest z matowego plastiku. 






  

Skinfood Egg White Pore Foam


Wypaprałam już ponad połowę tubki kremu do mycia twarzy Innisfree....więc nadszedł czas aby pomyśleć o zapasie. Nie zdecydowałam się na zapas Innisfree gdyż już od dłuższego czasu chodzi mi po głowie ten oto specyfik...wielokrotnie wychwalany i polecany krem z białkiem jaja :)

Ma za zadanie sciągać pory i wygładzać skórę twarzy...i oczyszczać oczywiście :)

Sciąga mocno skórę po umyciu twarzy, jak większość azjatyckich kremów do mycia twarzy....co może być nieprzyjemne na początku, ale człowiek się szybko przyzwyczai. Po ponad roku używania koreańskich kremów do mycia twarzy nie mogę znieść "tutejszych"... rozstałam się nawet  z Clean & Clear! Żel do mycia twarzy Clean & Clear  z grudkami peelingującymi (jasna tubka) służył mi dobrze przez ponad 10 lat. Był to jedyny żel do mycia twarzy, który moim zdaniem odczyszczał idealnie bez pozostawiania tłustego "filmu" na twarzy.....do czasu wkręcenia się w koreańskie mazidła. Nagle nie mogę znieść tej śliskiej warstwy na skórze twarzy którą C&C, jak również inne, produkcji europejskiej żele i kremy do mycia twarzy pozostawiają na skórze.




 Egg White Pore Foam  nie pachnie jajkiem a delikatnie kwiatowo... chemicznie ;)

Oczyszcza fajnie, po uprzednim zmyciu makijaży biodermą. Trochę trudno się zmywa, ale radzę sobie.
Nie zapycha.

Zmniejsza widoczność porów przy dłuższym używaniu..ale zmniejsza tylko, nie likwiduje ich zupełnie. Patrząc na moją skórę z perspektywy czasu... kilka miesiący z Innisfree Vulcanic a potem Egg White znacznie zmiejszyło ich widoczność na policzkach, czole. Co do nosa... może o 20%.

Pełnowymiarowa tuba starczy na 3-4 miesiące mycia twarzy, o ile nie dłużej :) wow!
malutka ilość, wielkości 1/3 orzecha laskowego, po spienieniu wystarcza zupełnie na umycie całej twarzy. Zauważyłam że im mniejszą ilośc spieniam, tym łatwiej się zmywa...
nadal zmywając dzień z twarzy.


Krem jest biały z perłową poświatą.

Czy kupię ponownie? Chyba nie, gdyż mi się już znudził... na efekty trzeba też długo czekać. 
Prawda jest jednak taka, że moja skóra ma już ponad 30 lat.  Trudno naprawić to co zaniedbało się za młodu... szkoda że wcześniej nie zaczęłam się skupiać na kosmetykach zwężających pory...ale jeśli w moim przypadku moge mówić o pozytywnych efektach w wyniku długotrwałego używania tego kremu - musi działać. Nie bez powodu ma tyle fajnych recenzji...i jest naprawde fajny :)






Lioele Dollish Veil Vita BB (SPF25 PA++)




Magia....początkowo biała "pasta" zamienia się w idealnie dopasowany podkład :) 
Kilka lat temu, podobny "magiczny" podkład Revlon'a testowałam...skomplikowana sprawa, do której nie chcę wracać :) 

Ten ma magicznie dopasować się do odcienia skóry...

...odcień uniwersalny.







...niestety do mojego odcienia skóry się nie dopasował, gdyż wpada w pomarańcz, co sprawia iż dla kogoś z wprawnym okiem, moja twarz nabiera odcienia pomarańczy...

Co do krycia - lekkie, wyrównujące koloryt skóry - dla mnie niewystarczające.

....nie będę się na jego temat rozpisywać :)