Maska z tej samej serii co nietrafiona miodowa.
Trochę się różni - esencja ma konsystencję kremową i jest stosunkowo gęsta.
Maskę da się dociągnąć niemalże do uszu i układa się w miarę dobrze na twarzy, bez bąbelków i fałdek. Otwory na oczy są trochę za małe.
Ilość esencji wystarcza w sam raz.
Maska na twarzy nawet po 30 minutach nie wysycha.
Sama emulsja jest bardzo bogata i cięzka. Pewną część produktu da się wmasować w skórę twarzy - wchłania się ładnie. Maska ma jednak w składzie coś olejowego co nie jest w stanie się wchłonąć i to coś pozostaje na skórze pod postacią tłustego filmu... nie to wygląda zdrowo i mam wrażenie że moja skóra się pod tym dusi, zmieniając kolor na różowo-szary. Szczerze mówiąc, po ściągnięciu tej maski wyglądałam na bardziej zmęczoną niż przed jej zastosowaniem :)
Zmyłam resztki maski z twarzy po kilku godzinach i nałożyłam Sulwhasoo Overnight Treatment.
Sulwhasoo zawsze się pięknie wchłania. Z rana wystarczy tylko opłukać twarz wodą.
Tym razem obudziłam się z grubym, tłustym filmem na twarzy. Jakby skóra wypchała z siebie w trakcie nocy to co wchłonęła dzień wcześniej. Nie dało się tego zmyć wodą, musiałam użyć peelingującego żelu do mycia twarzy i sporej ilości wody.
brrrrr.....